Jak może wspominałam, jajka na śniadania pojawiają się u nas na stole od święta (tj. w niedzielę lub podczas wakacji). O izraelskiej szakszuce (danie podobno wymyślili żołnierze, według innych źródeł – nie wymyślili, ale ją w wojsku często jadali), jako urozmaiceniu dla zwykłego sadzonego, myślałam od dawna, ale przed zrobieniem powstrzymywał mnie brak patelni. Moja ukochana stalowa węglowa nie łączy się bowiem ze składnikami kwaśnymi, które są zabójcze dla cennej patyny. Podczas pobytu wakacyjnego skorzystałam z patelni będącej „na stanie” i już teraz wiem, że muszę na szakszukę znaleźć naczynie (płaski rondel w sumie też się nada ;), bo danie będzie wracać nie raz. W sumie coś, co zawiera dobre pomidory i jaja musiało być smaczne.
Moja wersja jest podstawowa – bez dodatków typu bakłażan, papryka itd., zasugerowałam się bowiem radą Basi, że podstawa to dobre jaja, pomidory i oliwa.
Składniki (2 porcje):
- 1-2 jaja na osobę
- oliwa
- 1 średnia cebula
- szklanka dobrego przecieru
- 3-4 dojrzałe małe pomidory (typu większe koktajlowe), lub wg uznania
- sól, chilli mielone
- opcjonalnie: tymianek świeży lub suszony, parę listków bazylii lub mięty do dekoracji
Cebulę pokroić w pióra, zeszklić na niewielkiej ilości oliwy. Dodać przecier, gotować ok. 10 minut na żywym ogniu, aż odparuje o ok. 1/2. Doprawić do smaku solą, chilli, tymiankiem (jeśli używacie), dorzucić pomidorki przekrojone na 1/2. Skręcić ogień na mały, zrobić w sosie dołki, w które wbić jajka. Patelnię przykryć i gotować kilka minut* (ok. 7 minut powinno wystarczyć), aż białko się zetnie, a żółtko pozostanie płynne (pilnować zawartości, bo u mnie niestety jajka ścięły się zbyt szybko i mocno). Podawać od razu, opcjonalne udekorowane świeżymi ziołami.
* Ew. można umieścić patelnię w piekarniku, jeśli się do tego celu nadaje.