To chyba jakieś prawo Murphy’ego, że cukinie najpierw wyglądają, jakby miały wszystkie paść albo pozostać w postaci mikro, a potem w cudowny sposób się przemieniają w gigantki. A, i owoce dojrzewają wszystkie jednocześnie. Przynajmniej u mnie tak bywa co rok (poza debiutem ogrodniczym i cukinią-wałachem*).
Jak dwa czy trzy lata temu, szukam sposobów na w miarę nienudne wykorzystanie cukinii (i nie myślę tu o rozdawnictwie ;). Poza różnymi pieczonymi, smażonymi itd. był udany omlet (niestety jedzony w pośpiechu i niesfotografowany), chleb z dodatkiem cukinii i nasion kopru włoskiego oraz parę eksperymentów, o których poniżej.
Cukinia małosolna
Lubicie ogórki małosolne? Lubicie cukinię? Pokrójcie ją w plastry lub słupki i przygotujcie tak, jak ogórki, tylko trzymajcie w zalewie o ok. dobę krócej. Świetna do kanapek lub dodatek do sałatek, albo przegryzka.
Cukinia grillowana z rukolą
Gdy upał doskwiera a czasu mało, obiad musi być szybki i najlepiej prawie na zimno. Grillowane plastry cukinii (wcześniej pokrojonej wzdłuż, lekko posmarowanej olejem lub oliwą) po wymieszaniu z garścią pieprznej rukoli, doprawieniu lekko delikatnym octem lub cytryną i solą mogą stanowić podstawę sałatki. Można je także wymieszać ze świeżo ugotowanym makaronem, dodać trochę parmezanu i np. łyżeczkę kaparów.
Jajka w kokilce z plastrami cukinii
Dawno tak nie przyrządzałam jaj, po tym, jak M zbojktował metodę z kąpielą wodną, jako dającą zbyt wodnisty/delikatny składnik główny. Ostatnio jednak w paru miejscach (np. u Rachel Khoo) widziałam przepisy na to danie pieczone solo w piekarniku. Postanowiłam spróbować i – o cudzie – mąż zaaprobował.
W skrócie, krótko przesmażyłam ok. 10 plasterków cukinii z małą cebulą, lekko posoliłam, rozłożyłam między dwie lekko natłuszczone foremki żaroodporne. Na to wyłożyłam po łyżce sosu pomidorowego (nie jest konieczny, ale miałam resztkę domowego…) i sera koziego (twarogowego), posypałam świeżym estragonem i świeżo zmielonym pieprzem, wbiłam jajo – co wyglądało tak, jak powyżej.
Piekłam ok. 12 minut (ale warto obserwować, czy nie wyjąć wcześniej) w 200 st. C (termoobieg), przed podaniem posypałam dodatkowym estragonem.
A sezon cukiniowy dopiero się zaczął…
* Im bardziej o tym myślę, tym bardziej nie mogę w to uwierzyć (choć sama tego dziwoląga wyhodowałam) – może tam jednak były jakieś kwiaty żeńskie, tylko owoce zgniły, gdy nie było mnie na miejscu? Z drugiej strony, jeśli może być lato na Mazurach bez komarów, jak tegoroczne…