W części swojej książki poświęconej Żydom włoskim, Claudia Roden pisze, że często ludzie okazują zdumienie, „że są Żydzi we Włoszech”. Osobiście dziwię się ich zdumieniu, i od razu przychodzi mi do głowy Kupiec Wenecki – sztuka, którą w dzisiejszych czasach się ciężko czyta i ogląda, ale podobno Shakespeare był bardzo, jak na koniec XVI w., postępowy, czyniąc Żyda bohaterem swojej sztuki (niezależnie od tego, jak antypatyczny to bohater i jaki los go spotyka). Pierwsze getto powstało właśnie w Wenecji, gdy w roku 1516 odseparowano ludność żydowską od pozostałych mieszkańców miasta, i przeniesiono ich do tzw. Ghetto Nuovo. Obecnie znajduje się tam dzielnica Cannaregio. Z tego miejsca i z książki Claudii Roden, pochodzi proste danie – makaron z sardelami i czosnkiem. Przy okazji jego prezentacji chciałam poinformować, że za niecały tydzień we Wrocławiu zacznie się Festiwal Kultury Żydowskiej. Ja w nim nie będę mogła osobiście uczestniczyć, ale może ktoś z czytelników dołączy. Jeśli nie, oto makaron z żydowskiej Wenecji (z moimi minimalnymi zmianami):
Składniki:
- 2-3 ząbki czosnku
- łyżka oleju
- 100g sardeli w oleju (anchois, osączonych, olej zostawiony)
- natka pietruszki
- ok. 225g krótkiego makaronu (Claudia sugeruje razowy, ja nie przepadam, więc użyłam pszennego jasnego)
- pieprz
Sos robi się b. krótko, więc najlepiej zabrać się za niego tuż po wrzuceniu do wrzącej wody makaronu i posolenia go. Rozgrzać łyżkę oliwy i ok. 1-2 łyżeczki oleju z rybek, dorzucić posiekany czosnek, chwilę przesmażyć, dodać rybki. Gotować na średnim ogniu, rozgniatając delikatnie rybki podczas mieszania (choć najprawdopodobniej same się rozpadną), aż makaron się nie ugotuje. Wymieszać odcedzony makaron z sosem sardelowym, dodać pietruszkę i sporą ilość świeżo zmielonego pieprzu. Gdyby makaron był za suchy, podlać dodatkową oliwą lub olejem z sardeli. Podawać na ciepło lub zimno.
Makaron jest mocno słony, i sądzę, że taki ma być: jeśli ktoś jednak chce delikatniej, może wymoczyć wcześniej sardele w mleku.