Sądzę, że M trochę się zdziwił, wracając do domu w dzień powszedni i zastając a) mnie pracowicie lepiącą pierogi, b) barszcz podgrzewający się na minimalnym (wiadomo, czemu) ogniu na kuchence. Faktycznie, tak rozbudowane menu zdarza mi się raczej tylko w weekend, a w wariancie tradycyjnym – prawie nigdy ;). Z tą tradycją jednak to tylko na pierwszy rzut oka, bo pierogi miały nadzienie dość nietypowe. Szczerze mówiąc miały być z kaszą i twarogiem, ale na przeszkodzie stanął niedobór tego ostatniego. Szukałam więc czegoś, co jest miękkie i zlepiające, czyt. zamiennika sera, i wymyśliłam lekko rozgotowane strączkowe: czerwoną soczewicę lub groch. W ten sposób nadzienie zyskuję cechę, którą nazywam „przypadkowo wegańskie”. Zaskoczony po raz drugi M powiedział: „Takie chłopskie te pierogi. Ale smaczne!”. Ja: „Chłopskie? Że bida kuchnia niby? Może raczej wiejskie…?”. W końcu – mieszkamy na wsi.
Pierogi wiejskie
- 1/2 szklanki (suchego) grochu,
- 1/2 szklanki (suchej) kaszy gryczanej,
- 1/2 łyżeczki ziela angielskiego,
- dużo pieprzu, sól,
- suszony majeranek i mięta,
- 2 małe, drobno posiekane cebule
- ulubione ciasto pierogowe z ok. 250g mąki
- Do podania: masło, koperek lub inne zioła
Cebulę zeszklić na niewielkiej ilości oleju. Ugotować kaszę i groch na miękko – ten ostatni może się nawet lekko rozpadać – i wymieszać z cebulą. Doprawić zielem angielskim oraz do smaku ziołami, solą i pieprzem. Całość dokładnie wymieszać, na gładko; użyć łyżki nadzienia na pieróg. Gotować ok. 2 minut od wypłynięcia w dużej ilości osolonej wody. Podawać z masłem, np. koperkowym. Barszcz na kwasie do popicia też nie jest głupim pomysłem (ostatnio odkryłam, że lepiej smakuje z mniejszą ilością grzybów – wolę tylko z paroma sztukami w wywarze jarzynowym – za to z dodatkiem bulionu).
Utrzymując się w temacie kuchni wiejskiej… Jak mam zjeść większego coś sama, jem albo resztki, albo sałatkę, albo jajka w jakiejś postaci – zazwyczaj. Gdy jednak miałam pod ręką kilka kilo (tak, tak) domowej kapusty kiszonej, czyli dar od pani R. i znów naczytałam się Nigela Slatera, popełniłam taką jednoosobową wariację („talerz”) na temat kapusty i grzybów. Gdyby pogotować ze 2 dni a nie 20 minut, może i byłby bigos ;).
Talerz wiejski dla 1 głodnej osoby
Składniki:
- 2 nieduże ziemniaki,
- dwie garście kapusty kiszonej,
- ½ cebuli,
- 4 pieczarki,
- łyżka suszonych grzybów,
- 3-4 plastry boczku,
- kopiasta łyżka kwaśnej śmietany,
- sól, pieprz, opcjonalnie: kminek,
- koperek do posypki
Boczek pokroić w kostkę, przełożyć na patelnię i wytopić tłuszcz na małym ogniu. Podkręcić ogień na średni, dodać cebulę pokrojoną w kostkę, zeszklić. Dodać pieczarki pokrojone w plastry i wkruszyć suszone grzyby, smażyć, aż grzyby nie będą surowe; osobno ugotować ziemniaki. Dorzucić kapustę do patelni, gotować 2-3 minuty, tyle, by się podgrzała. Doprawić całość do smaku solą i pieprzem; można posypać lekko kminkiem, jeśli lubicie, a nie ma go już w kapuście (u mnie był). Wymieszać z gorącymi ziemniakami, pokrojonymi w ćwiartki. Podawać od razu z kleksem śmietany i posypane koperkiem.