Jagodzianki

Ostatnio wszystkim nam jagodowo i jagodzianki pojawiają się niemal na wszystkich blogach 🙂 Ja oryginalna nie będę i także zamieszczę swoje.

Zrobione z ciasta na cynamonki, z 1/2 porcji (robiliśmy „zimciki” i zostało dużo ciasta: przechowało się bdb 2 dni w lodówce). Do tego ok. 300g jagód, zasypanych kopiastą łyżką cukru i niepełną łyżką mąki ziemniaczanej, wymieszanych razem. Gotowe ciasto mocno rozpłasczyłam, podzieliłam na osiem części, każdą dodatkowo rozciągnęłam palcami na cienką warstwę. Nakładałam na środek kopiastą łyżkę/dwie jagód i zwijałam okrągłą bułeczkę, ściągając rogi do środka, a potem odwracając gotową jagodziankę do góry nogami. Ciasto  jest bardzo elastyczne, łatwo się zlepia, a zarazem można je rozciągnąć/rozwałkować b. cienko. Bułeczki odstawiłam do napuszenia na 30 min. Potem posmarowałam jajem i posypałam cukrem. Piekłam 25 minut w 185 st. C.

Porządna jagodzianka, w moim poczuciu, ma dużo farszu i niewiele ciasta – i te takie były (już pożarte :). Tak, popękały i puściły sok – liczyłam się z tym, ale wyciekło stosunkowo mało. Poniżej widać przekrój:

Jagodzianki

Najlepsze bułeczki są oczywiście świeże, takie jeszcze ciepłe. To samo dotyczy słynnych jagodzianek z Olsztynka, o których kiedyś pisałam.

Jagodzianki

Rok temu trafiłam na partię chyba trochę starszą (może nie starą, ale zdecydowanie wystudzoną), i byłam zawiedziona smakiem ciasta. Parę dni temu znów udało nam się kupić jeszcze ciepłe 🙂 Jedliśmy je obok samochodu, starając się zachować dystans między sobą (=ubraniem) a nadzieniem. W rezultacie otoczenie wozu i buty M uzyskały śliczny fioletowy rzucik. Nie próbowałabym jeść tych jagodzianek w ruchu, w pobliżu jasnych tkanin – za duże ryzyko ;), one naprawdę pękają od nadzienia, a, i są w rozmiarze XL. Przekrój nie oodaje  dobrze ich walorów (ręka M):

Jagodzianki

A wszystko to dlatego, że:

Jagodzianki