Wygląda na to, że nie spieszyłam się ze szparagami na blogu w tym roku. Pewnie są tacy czytelnicy, którzy już patrzeć na nie nie mogą ;). Wciąż zwlekam z próbą oswojenia białych (więc nie wiem, czy ta próba w ogóle w tym roku nastąpi…), a zielone były na razie na trzy sposoby: w omlecie, z sosem z tuńczyka i w lasagne.
Jeśli chodzi o ten sos: myślałam sobie o vitello tonnato, zimnej przystawce z cielęciny w sosie tuńczykowym, za którą przepadam, choć dawno nie miałam okazji kosztować. Wpadłam na pomysł podania w ten sposób pieczonych szparagów i sądząc, że jestem bardzo odkrywcza… do czasu, gdy mi uświadomiono, że nihil novi, bo choćby znajome blogerki (Thiessa i Anoushka) już wieki temu prezentowały tak przyrządzoną cukinię ;).
Sos do vitello tonnato przeważnie przygotowuje się z dodatkiem majonezu, którego zasadniczo nie miewam w domu (jeśli jem, to tylko domowy), użyłam więc zamienników, o których niżej.
Składniki:
- 3-4 pęczki szparagów
Sos:
- puszka tuńczyka w sosie własnym (dobrze osączona)
- 2 kopiaste łyżki gęstego jogurtu naturalnego
- 2 łyżki jw. śmietany 18%
- 2 łyżki oliwy
- sól, pieprz, sok z cytryny do smaku
- do dekoracji: kapary lub posiekane sardele (anchois)
Szparagi upiec (jak w tym przepisie, tylko pominąć posypanie serem do podania). Gdy siedzą w piekarniku, zmiksować w malakserze wszystkie składniki sosu, poza elementami dekoracji, doprawić do smaku. Podawać gorące upieczone szparagi z zimnym sosem, udekorowane niewielką ilością kaparów lub anchois.
Do tego niewielka ilość pieczonych ziemniaków lub świeże pieczywo i obiad gotowy.
Lasagne przygotowałam analogicznie do tej z cukinii, używając jako farszu warzywnego ok. 1,5 pęczka szparagów krótko obgotowanych (ok. 4 minut) i przekrojonych na 1/2 wzdłuż; z sera użyłam tylko parmezanu do posypywania warstw szparagów. Parę szparagów umieściłam także w warstwie wierzchniej, do zapieczenia na sosie. Smaczne, stosunkowo lekkie i kolorowe, a to dla mnie zawsze plus ;).