Co jakiś czas wyciągam foremki silikonowe, termometr, kuwerturę i bawię się w fabrykę czekoladek (zeszłoroczne efekty prac też można znaleźć na blogu). Tym razem testowałam nowe połączenia, osiągając 66% sukcesu – tj. sprawdziły się połączenia klasyczne. Niestety opcja sernikowa okazała się… zbyt wytrawna (użyłam czekolady gorzkiej) i mdła. Zapisać co i jak jednak nie zaszkodzi.
Każdy wariant bazuje na utemperowanej (jak w tym przepisie) kuwerturze.
Klasyka #1 – czekolada gorzka i marcepan
Gotową masę marcepanową podzielić na kulki dowolnej wielkości (ze 100g wyjdzie ok. 10-12 sztuk). Do miseczki wlać łyżkę amaretto, każdą kulkę zanurzyć na chwilę w likierze, schłodzić co najmniej 10 minut w lodówce. Marcepan nadziewać delikatnie na widelec lub patyczek do szaszłyków, dokładnie obtaczać w stopionej gorzkiej kuwerturze i odstawiać do zastygnięcia na macie silikonowej lub w foremkach. Przechowywać w lodówce. Nie jestem wielką fanką marcepanu, ale te kulki mi całkiem smakowały. Następnym razem spróbuję zrobić własną masę marcepanową (50% migdałów, bo kupna ma tylko ok. 25%).
Klasyka #2 – czekolada mleczna i krówki
Krówki (kruche, nie ciągutki) drobno posiekać. Na matę silikonową nakładać po kopiastej łyżeczce stopionej mlecznej kuwertury i posypywać od razu posiekanymi krówkami. Odstawić do zastygnięcia, przechowywać w lodówce. Ze 125g czekolady i ok. 8 krówek wyjdzie 16-20 szt., zależnie od wielkości. W smaku są całkiem podobne do mordoklejek znanej firmy na C. (fioletowe opakowania).
Eksperyment – czekolada i sernik
Do każdego otworu foremki silikonowej nałożyć po łyżeczce stopionej kuwertury gorzkiej lub mlecznej, przykryć kopiastą łyżeczką sernika (upieczonej masy serowej, bez ew. spodu), zalać ponownie łyżeczką kuwertury. Odstawić do zastygnięcia, przechowywać w lodówce. Jak pisałam powyżej, nie byłam zadowolona z efektów i nie do końca wiem, jak można by poprawić skład: myślałam o ew. wzbogaceniu sernika o dodatkową skórkę pomarańczową, dosłodzeniu farszu itd., ale nie wiem, czy jest sens.