Od kiedy zobaczyłam w pisemku Jamie Magazine zdjęcie tej tarty, czułam, że muszę ją kiedyś zrobić. Za każdym razem jednak, gdy czytałam listę składników i widziałam te wszystkie jaja, żółtka i masło, miałam ochotę uciekać z krzykiem. Podobnie jednak jak w przypadku sernika z ricotty, doszłam w końcu do wniosku (choć zajęło mi to rok ;), że przecież można zrobić z 1/2 🙂 – szczególnie, że ciasta kruchego w przepisie oryginalnym jest dużo za dużo, jak na mój gust (tzn. musi być za grubo – moim zdaniem – rozwałkowane). Tak więc podzieliłam składniki, użyłam tartownicy ok. 27 cm średnicy, i to był strzał w 10-tkę: ciasta i tak mi trochę zostało, więc można by zrobić i z mniejszej ilości, a farszu jest idealna ilość. Użyłam mrożonych malin, ale świeże, najlepiej z krzaczka, byłyby idealne. Ba, czarna porzeczka byłaby też świetna. Ponieważ element cytrynowy to nic innego, jak lemon curd, można skorzystać też z gotowca, jeśli ktoś go posiada. Smak całości jest dla mnie wyjątkowo brytyjski* (w pozytywnym sensie) – tylko brakuje wściekle zielonego ogrodu, białych, żeliwnych mebli ogrodowych i szklaneczki Pimm’s w tle.
Składniki:
Ciasto: ulubione słodkie ciasto kruche z 220-250g mąki, w zależności od tego, jak cienko lubicie rozwałkowane (u mnie, sugerując się z grubsza przepisem, 250g mąki, zmieszane z 50g drobnego cukru i skórką startą z 1 cytryny, roztarte z 125 zimnego masła, pociętego w kostkę i połączone za pomocą paru łyżek zimnej wody – u Jamie’ego było to jajo z mlekiem). Ciasto schłodzić co najmniej 1 godzinę w lodówce, rozwałkować na tartownicę, schłodzić co najmniej 30 minut, wyłożyć pergaminem lub folią z fasolką i piec na ślepo w 190 st. – 10 minut z obciążeniem, ok. 15-20 bez obciążenia. Wystudzić.
Farsz owocowy:
- 3 żółtka
- 2 duże, całe jaja (ew. 3 małe)
- 135g drobnego cukru (u mnie domowy waniliowy)
- 1 przekrojona na 1/2 laska wanilii (pominęłam, z racji użycia cukru jw.; pewnie można by dodać kroplę ekstraktu z wanilii)
- 125ml soku z cytryny + skórka z wyciśniętych owoców (u mnie były to 3 cytryny)
- 125g miękkiego masła
- 125g malin (u mnie mrożonych)
- 1 łyżka cukru
Na krem, vel lemon curd: Umieścić żółtka, jaja, cukier, laskę wanilii (jeśli używacie), sok i skórkę z cytryny w rondlu o grubym dnie. Całość dokładnie wymieszać, podgrzewając na małym ogniu, aż lekko zgęstnieje. Pomału dodawać masło, ubijając trzepaczką i zbierając gęstszą masę z dna. Podgrzewać, stale mieszając, aż masa wyraźnie zgęstnieje do konsystencji gęstego budyniu. Należy być cierpliwym, to chwilę potrwa. Zdjąć z ognia, przestudzić, ew. wyłowić wanilię, lekko roztrzepać.
Maliny (u mnie rozmrożone) wymieszać z cukrem w rondelku. Gotować na średnim ogniu ok. 10 minut, często mieszając, aż całość zacznie przypominać dżem. Lekko wystudzić. Przełożyć letni curd na wystudzoną tartę (ja wcześniej ją delikatnie wyjęłam z foremki), rozłożyć równą warstwą. Zrobić kleksy z malin na kremem cytrynowym i delikatnie je przemieszać, żeby powstały efekt fal/przenikających się nawzajem kolorów (co zupełnie mi się nie udało, jak widać :). Schłodzić tartę co najmniej 30 minut. Opcjonalnie można dodatkowo oprószyć cukrem pudrem i skarmelizować za pomocą palnika kuchennego (pominęłam).
* Jak to ujęto w którymś odcinku Top Gear: „jak rękawica kuchenna w kotki”.