Będzie dość krótko o odkryciu obecnego wyjazdu do Austrii, mianowicie o Sturmie, czyli młodym winie. Do tej pory młode wino kojarzyło mi się głównie z jakimiś tekstami piosenek, Beaujolais Nouveau, którego nie lubię oraz z czeskim filmem pt. Młode wino (Bobule). Tytułowy wybuchowy trunek (zwany także po czesku burčák) odgrywa tam ważną rolę, np. w poniższej scenie:
Gdy przyjechaliśmy do doliny Gasteinu dwa tygodnie temu i zobaczyłam, że wszystkie bary są oblepione plakatami z napisem „Sturm„, przypomniały mi się opowieści rodziców z ich późnoletnich/jesiennych wakacji i uznałam, że trzeba spróbować. Nie liczyłam na nic specjalnie ciekawego, a tymczasem… wpadłam. Za pierwszym razem trafiło nam się wino idealne – próbowaliśmy i czerwonego, i białego. Oba były mocno schłodzone, dość słodkie, musujące, bardzo orzeźwiające i… zdradliwe (przypuszczalnie zwłaszcza pite na słońcu). Późniejsze degustacje bywały różne. Doszłam do wniosku, że białe młode wino jest bezpieczniejsze smakowo, gdyż czerwone zdarza się a/niestety kwaśne, b/dość mocne (a wciąż nalewane do szklanek/kieliszków 250 ml). Białe mnie nigdy nie zawiodło, choć czasem było zbyt mało schłodzone. Wczoraj ku swojej radości znalazłam także Sturm w lodówce w supermarkecie, koło jaj i nabiału. Były dwie opcje, wybrałam białe. Hm, ostatni raz kupowałam wino w plastikowych butelkach dawno temu w Grecji (i było ono tańsze od wody ;). Na etykiecie zamieszczono ostrzeżenia, by napój otwierać ostrożnie i powoli, oraz by butelki nie odwracać do góry nogami. Zawartości alkoholu nie podano (M: „Niemożliwe. Musi być” – no, ale nie było). Wikipedia usłużnie podaje, że może mieć od 4 do 10% zawartości alkoholu, czyli można powiedzieć, że oscyluje w okolicach mocy piwa.
Próbowaliście kiedyś :)?
PS z 1.10.2010: A oto niemiecki Sturm, czyli Federweisser, sprzedawany wczoraj w Monachium: