WiśnieKiedyś sobie już był przepis na wiśniówkę na blogu – taką, jaką robił Tata Madzi, naszej koleżanki. Spędziliśmy kiedyś nad nią miły, mokry wieczór na działce niedaleko Warszawy, było to także doroczne źródło pijanych wisienek (dzięki którym np. podróż nocnym pociągiem do Pragi minęła szybciej ;).

Był to jednak niestety przepis nieprzewidywalny, jeśli chodzi o efekty smakowe, oraz wybuchowy, bo metoda była wspak w stosunku do tradycyjnej (najpierw procenty, potem cukier) – tu zasypywało się owoce cukrem „ile wejdzie”, w słoikach, i czekało, aż puszczą sok. Niestety, fermentujące wiśnie, zwłaszcza jeśli jest im za ciepło a słoiki może zanadto zakręcone, lubią wybuchać (co było tematem nerwowej rozmowy telefonicznej między mną a Mamą latem 2001 😉 – ja byłam w Grecji, słoiki i wiśniowa dekoracja ścienna u Mamy…). Mimo to kilka lat wytrwale nastawiałam nalewkę z tego przepisu (stąd była też na blogu), aż zrezygnowałam po kolejnej partii a to za słodkiej, a to za słabej – dlatego też nie znajdziecie już tego patentu na blogu.

WiśniówkaParę lat temu, mając nieco dobrych wiśni, przypomniałam sobie o nalewkach Basi Makagigi, które robiły furorę podczas zlotu blogerek, i po dwukrotnym (chyba 😉 skorzystaniu z przepisu na jej wiśniówkę, mogę go z całego serca polecić. Wiśnie w tym roku są, moim zdaniem, pyszne – i jeszcze je zdobędziecie, choć osobiście na nalewki/soki najbardziej lubię tzw. szklanki (wczesne, jasne, kwaskowate).

Gdyby ktoś się zastanawiał – wiśnie nie dryluję. Jeśli ktoś musi/bardzo chce, może to zrobić, ale… po co? Nie musicie się obawiać, że w ciągu tych maksymalnie trzech tygodni wyprodukujecie truciznę (zresztą, najlepiej ujęła to też Basia w swoim PS ;).

Składniki:

1kg dojrzałych wiśni
1/2 litra wódki
1/2 litra spirytusu
1/2 kg cukru

Wiśnie umyć, osuszyć, zalać wódką i spirytusem w dużym słoju, odstawić na 2 tygodnie w ciemne, dość chłodne miejsce typu piwnica. Potrząsnąć co jakiś czas słojem. Po 2 tygodniach dosypać cukier, odstawić na kolejne kilka dni (5-7) i codziennie potrząsać słojem, by cukier się rozpuścił. Po tym czasie odcedzić owoce, nalewkę przelać do czystych słoików/butelek i najlepiej odstawić na kilka miesięcy przed degustacją.