Jadłam zupę cebulową często w restauracjach i „w gościach”, a nigdy sama nie robiłam. Tym razem jednak nadmiar cebuli w domu sam niejako narzucił danie… Oto, co zrobiłam:
Składniki: łyżka masła, łyżka oliwy, 4 małe zwykłe (żółte) cebule, 1 szalotka, 1 średnia cebula czerwona, ok. 800 ml bulionu (dowolnego, najlepszy domowy drobiowy), 150-200 ml białego wytrawnego wina, sól, pieprz, liść laurowy x 2, ziele angielskie, rozmaryn i/lub tymianek (suszony lub świeży), poza tym na grzanki: kilka kromek pieczywa, ser żółty, musztarda
Cebulę pokroiłam w piórka, lekko oprószyłam solą i zeszkliłam w szerokim rondlu na rozgrzanej mieszance masła i oliwy (można robić to na raty, u mnie cebula zmieściła się w jednej grubszej warstwie na dnie rondla). Zalałam białym winem tak, aby przykryć cebulę na ok. 1 cm (u mnie było to coś pomiędzy 150 a 200 ml) i gotowałam kilka minut na mocnym ogniu, aż płyn lekko odparował. Dodałam 2 liście laurowe, kilka ziaren ziela angielskiego, ok. łyżki posiekanego, świeżego rozmarynu i ok. 1/4 łyżeczki suszonego tymianku; hojnie także posypałam świeżo zmielonym pieprzem i delikatnie jeszcze posoliłam. Całość zalałam bulionem, ogień skręciłam na mały i gotowałam pod przykryciem ok. 1,5 godziny. Blisko końca gotowania sprawdziłam doprawienie.
10 minut przed podaniem zupy zrobiłam grzanki: kromki razowego, żytniego chleba posmarowałam musztardą, na każdej położyłam plasterek sera żółtego i tak przygotowane zapiekłam w piekarniku pod grillem w 225 st. C. W każdej misce położyłam po grzance, pieczywo zalałam zupą. Z podanych proporcje wychodzą 2 hojne lub 4 mniejsze porcje.
Zupa jest sycąca, aromatyczna, lekko słodka i rozgrzewająca.