Omlet Suzette

„Mieć ciastko czy zjeść ciastko”: chyba wiadomo, że to ostatnie. A jeśli już mam jeść coś słodkiego, to chcę, by był to w wyraźny sposób deser: nie wierzę w półśrodki typu „zdrowe” słodycze (nie zrozumcie mnie źle, ciasteczka owsiane bardzo lubię: najlepiej takie z białą czekoladą ;). Podobnie jak w przypadku dekadenckiego śniadania: skoro już zdecydowałam się na słodki płonący omlet o poranku, tj. Suzette, to chcę taki comme il faut, konkretny, z syropem maślanym, podlany alkoholem.

Pomysł z omletem zrodził się w mojej głowie ponad miesiąc temu, podczas wizyty w większym gronie w pewnej warszawskiej restauracji. Dwie osoby zamówiły crêpes Suzette, które zostały widowiskowo przygotowane przy stoliku. W ramach zabawiania gości kelner zaczął nam opowiadać, jak to „naleśniki są bardzo dobre, ale kiedyś mieliśmy w karcie omlet tak przygotowany, dużo smaczniejszy”. Niedługo później zobaczyłam go na blogu Sto kolorów w kuchni, a gdy później przyjechały cytrusy z Sycylii*, nie było na co dłużej czekać.

Z wpisu Kabamaigi podpatrzyłam sam omlet (z małą zmianą), całe danie w tej wersji jest jednak nieco lżejsze od opcji „po całości”, jaką chciałam przygotować. W ramach zgłębiania tematu flambirowania nawet poczytałam Mastering the art… oraz obejrzałam filmik z Julią Child (polecam, bo główna bohaterka jest, jak zawsze, uroczo niedzisiejsza ;). W Julii naleśnikach masła oczywiście jest ilość bardzo konkretna i metoda przygotowania nieco inna, więc choć ściągnęłam od niej zasadę samego flambirowania (a następnie kazałam ją wcielić w życie M), sos pochodzi z Nigella Express. Nie lękajcie się jednak: masło jest wciąż wyraźnie obecne.

Omlet Suzette

Uwaga: bałam się, jak moja patelnia stalowa zareaguje na kwasy owocowe, ale niepotrzebnie – chwila podgrzewania sosu nie uszkodziła patyny.

Składniki (2 porcje):

  • omlet: 2 jaja (białka i żółtka osobno), 2-2,5 łyżki maślanki, 2 łyżki mąki, łyżeczka cukru
  • sos: sok i skórka z 1 dużej/2 małych pomarańczy (wybrałam czerwone), 80g masła (u mnie solone, ew. z zwykłe z hojną szczyptą soli), 35g cukru
  • do podania: 40-50ml Cointreau/Grand Marnier/innego czystego alkoholu (40% lub podobnie – słabszy nie nadaje się do flambirowania) o cytrusowym aromacie, cząstki pomarańczy

Omlet Suzette

Zacząć od przygotowania sosu: połączyć w rondelku wszystkie składniki, zagotować, skręcić ogień na mały i gotować ok. 10 minut, aż całość nieco odparuje i się zagęści. Żółtka wymieszać dokładnie z cukrem, mąką i maślanką na masę przypominającą tłustą śmietankę; białka ubić na sztywno ze szczyptą soli i wymieszać (delikatnie, ale stanowczo) z żółtkami. Rozgrzać na patelni niewielką ilość masła, wylać delikatnie masę. Smażyć ok. 2 minuty z jednej strony i tyle samo z drugiej, podzielić na ok. 4 części. Zalać omlet sosem pomarańczowym, chwilę całość podgrzać na średnim ogniu. Skropić równomiernie alkoholem i ostrożnie podpalić (przyda się długa zapalniczka lub zapałki kominkowe), po czym jeszcze trzymać na ogniu, podlewając ostrożnie sosem (przyda się łyżka z długą rączką, np. sałatkowa – to wskazówka Julii) aż płomień zgaśnie. Podawać od razu, udekorowane cząstkami pomarańczy.

* Głównym powodem zamówienia były gorzkie pomarańcze, z których znów powstał dżem (tym razem ciemniejszy, bo przez chwilę nieuwagi… ach, ten internet… cukier uległ lekkiej karmelizacji ;).

Omlet Suzette