Galaretka pomidorowa

Przy okazji wpisu prowansalskiego wspominałam na temat galaretki pomidorowej w Lourmarin. Tak się składa, że na wyjazd przywiozłam Mamie książkę Tygrysy w porze czerwieni (Tigers in red weather), w której bohaterka przygotowuje ww. galaretkę na przyjęcie (Floryda, tuż po II Wojnie Światowej). Co się dzieje z potrawą w książce nie zdradzę, bo Tygrysy… warto przeczytać, a o swojej chęci odtworzenia smaków prowansalsko-amerykańskich sobie przypomniałam przy okazji sierpniowych pomidorów. Rzecz w tym, że galaretka w Lourmarin smakowała sokiem ze świeżych owoców, nie gęstym koncentratem. Jeśli macie swój ulubiony sok pomidorowy, który nie smakuje ani trochę ketchupem, pewnie można go użyć, choć mimo wszystko bym go rozcieńczyła. Pomidory jednak nie zrobiły jeszcze addio, więc czemu nie użyć świeżych? I owszem, swój niedbale odcedziłam, stąd skutek uboczny w postaci dekoracji z pestek, która jednak całkiem mi się podobała optycznie, a w smaku nie przeszkadzała ;).

Galaretka pomidorowa

Składniki (za TYM przepisem, z innymi nieco proporcjami i świeżym sokiem):

  • 500ml soku świeżo wyciśniętego z dojrzałych, soczystych pomidorów (ok. 5 średnich sztuk)
  • 6-6,5 listka żelatyny, 
  • 2 łyżki soku z cytryny, 
  • 7 kropli tabasco, 
  • 3/4 łyżeczki sosu Worcestershire, 
  • 3/4 łyżki cukru

Wycisnąć sok z owoców (najlepiej w sokowirówce*), odstawić na 1-2h (jeśli nie ma upału, może stać w temp. pokojowej pod przykryciem; z jakiegoś powodu lepiej smakuje, jeśli trochę postoi). Zamieszać, odlać połowę soku, namoczyć w nim żelatynę, aż zmięknie (użyłam 6,5 listka, bo miałam jeden dodatkowy ułamany płatek, wydaje mi się jednak, że 6 by wystarczyło). Osobno podgrzać niemal do wrzenia pozostały sok. Zdjąć z ognia, dokładnie wmieszać namoczoną żelatynę. Zimny sok, w którym moczyła się żelatyna, wymieszać z pozostałymi składnikami i połączyć (stopniowo, stale mieszając) z gorącą zawartością rondelka. Przelać do lekko natłuszczonej foremki, wystudzić, schłodzić co najmniej kilka h w lodówce. Przed podaniem zanurzyć na chwilę dno foremki w gorącej wodzie.

* Jeśli Wam nie zależy na wyjątkowej klarowności, sprawdźcie, czy w urządzeniu nie zostało trochę samego miąższu, którego 1-2 łyżki można wymieszać z sokiem. Jeśli obawiacie się, że wpadły do środka pestki, a nie chcecie uzyskać dekoru jw., przecedźcie sok przez drobne sitko, ostatecznie – jedną warstwę gazy.

Składniki wyglądają znajomo? Pewnie, bo gdyby dodać wódkę, byłaby Krwawa Mary ;). Galaretka świetnie smakuje jako przystawka ze świeżymi, chrupkimi warzywami, ale okazało się, że również bardzo dobrze pasuje do serów (nie tylko ostrych kozich, ale i twarogu), a plastrami można przekładać… kanapki! Pewnie to kwestia przyzwyczajenia, ale osobiście najbardziej smakuje mi lekko skropiona cytryną, ew. delikatnym octem (np. jabłkowym).