Cały weekend mieliśmy na Mazurach gości. Sporo czasu spędziliśmy w kuchni – m. in. na „korepetycjach z chleba”, robieniu tiramisu i domowego twarogu. Jak bowiem ustaliłyśmy z E. i Madzią, wszystkie nasze mamy karmiły nas kiedyś twarożkiem robionym wg tej samej receptury („litr mleka słodkiego i litr kwaśnego…”). E. przywiozła zsiadłe mleko prosto od krowy (tj. główny surowiec był prosto od krowy) i postanowiłyśmy wrócić do smaków dzieciństwa, a oto, co się działo…
Składniki: litr mleka słodkiego, nie UHT (pełnego lub półtłustego), 1-2 litry* mleka kwaśnego, opcjonalnie: świeże zioła, czosnek, przyprawy
Zagotowujemy mleko słodkie, zestawiamy z ognia i od razu, najlepiej w tym samym nagrzanym garnku, dolewamy mleko kwaśne, mieszamy, odstawiamy na bok na ok. 10-15 minut; w tym czasie mleko się ścina i twaróg zaczyna oddzielać od serwatki.
*Większa ilość mleka zsiadłego da bardziej kwaśny serek. My jeden ser zrobiłyśmy z 1 litra słodkiego i 1,5 l kwaśnego, zaś drugi w proporcjach 1:2.
Po tym czasie przelewamy – można stopniowo – masę mleczną na sitko wyłożone podwójnie złożoną gazą, pod które podstawiamy naczynie do zbierania serwatki. W wersji z dodatkami (zioła itd) można od razu je dodać do mieszanki dwóch mlek, przed przełożeniem na gazę.
Następnie można cierpliwie odciskać ser ręką (zdjęcie pierwsze poniżej i uczynny Mi., mąż E.) i/albo powiesić go np. na haku do odciekania (to ostatnie polecam) – obciekanie powinno potrwać 1,5-2,5 godziny, w zależności od ilości sera.
I cóż: serek wyszedł pyszny w obu wypróbowanych wariantach. Chyba najbardziej smakowała mi opcja nr 2, z większej ilości kwaśnego mleka – słodkie dałyśmy 2%, a poza tym dorzuciłyśmy garść świeżych ziół (bazylia, tymianek, rozmaryn, szałwia) i 1 zmiażdżony ząbek czosnku. Ziołowy twaróg wyglądał jak poniżej:
Zabawę nabiałową polecam – ja na pewno jeszcze spróbuję.