Śledzie w śmietanie (z kaparami)

Gdy M wręczył mi siatkę z zakupami do rozpakowania i odkryłam w niej dużą tackę śledzi, byłam pod wrażeniem: „Naprawdę usłyszałeś?!”. Bo szczerze mówiąc… mam wrażenie, że moje głośne uwagi typu „ŚLEDZIE*. Zjadłabym śledzie” rzadko docierają do czyichś uszu. Podsumowując, była to całkiem miła niespodzianka i liczę na powtórki 😉 (jeśli ktoś to czyta).

O śledziach pomyślałam dzień czy dwa, obejrzałam zawartość lodówki i tak oto pierwszy raz przygotowałam własnoręcznie śledzie zabielane, jogurtowo-śmietanowe. Od klasyki różni je (poza jogurtem) dodatek kaparów. Czas przygotowania: kilka minut, czas leżakowania dość krótki, więc można potraktować je jako opcję last minute (np. na dzyń dzyń dzyń Święta). Na co dzień świetnie pasują do gotowanych lub pieczonych ziemniaków, bądź jak widać na zdjęciu (patrz: uwagi pod przepisem).

Składniki:

  • 1 mała cebula, pokrojona w pióra
  • 250g śledzi marynowanych w oleju**
  • 5-6 łyżek gęstej śmietany
  • 4 łyżki gęstego jogurtu
  • łyżeczka kaparów
  • ½ łyżeczki suszonego koperku

Cebulę pokroić i zblanszować (przelać wrzątkiem) na sitku, odstawić na bok. Śledzie pokroić na ok. 3-4cm kawałki. W misce wymieszać śmietanę z jogurtem, dodać osączone z zalewy, posiekane kapary i koperek. Wmieszać cebulę i śledzie. Całość przełożyć do słoika i odstawić przed jedzeniem na co najmniej 12h (a lepiej – dobę) do lodówki.

Śledzie w śmietanie (z kaparami)

Na zdjęciu moje ulubione połączenie (prawie tak samo dobre, jak szynka + majonez + chałka). Oczywiście, żytnie pieczywo czy pumpernikiel też świetnie pasują, ale słodka chałka plus słony, lekko kwaśny śledź… Kto nie spróbuje, ten nie wie, co traci ;).

* Strudel/piernik/chałka/dobre pomidory/kurki/maliny/pizza… itd., itp. w nieskończoność. Choć śledzie pojawiają się w takim kontekście wyjątkowo często.

** Można też użyć osączonych marynowanych, po pokrojeniu wymieszanych z 1-2 łyżeczkami dobrego oleju rzepakowego (lub lnianego, jeśli ktoś lubi) i odstawione na ok. godzinę w temp. pokojowej lub tzw. matjasów potraktowanych jw. Jak wspominałam wielokrotnie, nigdy nie moczę śledzi (jeśli mam podejrzenia, że są wyjątkowo słone, to ew. krótko opłukuję, ale matjasy moim zdaniem tego nie wymagają).

Zapisz