O gofrach śniadaniowych już pisałam. Od tamtego czasu trochę eksperymentowałam z czasem pieczenia i nagrzewania gofrownicy, i jednak efekty nie były zawsze zadowalające. W końcu w miniony weekend wypróbowałam przepis na drożdżowe, znaleziony na Moje wypieki. Przyznaję, że trochę przydusił mnie brak pieczywa 😉 plus spodobało mi się – jak zawsze – dojrzewanie ciasta przez noc w lodówce. Przepis jest na porcję dwuosobową, bo na 4-5 sztuk dorodnych, puchatych – chrupkich! – gofrów. Ponieważ bez specjalnego wysiłku i przedłużonego wypiekania każda sztuka wyszła rumiana i właśnie chrupka, czuję, że do przepisu będę wracać. Przepis z minimalnymi modyfikacjami.
Składniki (ok. 4-5 gofrów):
- 3/4 szklanki (180ml) mleka
- 4 łyżki dobrego masła
- 1 szklanka (ok. 150g) mąki (zwykłej pszennej lub jasnej orkiszowej, można podsypać ok. 2 łyżek razowej)
- 1 łyżeczka domowego cukru waniliowego lub zwykłego
- szczypta soli
- 6 g drożdży świeżych
- 1 duże jajko
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (pominęłam, dałam mieloną wanilię)
Masło rozpuścić w mleku, na małym ogniu. Drożdże rozczynić z cukrem. Wymieszać suche składniki z drożdżami, następnie ubić razem z mlekiem. Dodać jajko roztrzepane z wanilią, jeszcze raz ubić do dobrego połączenia się składników. Przykryć folią, wstawić do lodówki na noc (u mnie 10h), wyjąć z lodówki na co najmniej 15 minut przed pieczeniem. Nakładać do dobrze rozgrzanej gofrownicy.
Jak widać na zdjęciach, postawiłam na opcję wytrawną. Na każdym gofrze ułożyłam po ok. 1/2 posiekanego awokado, skropionego cytryną i lekko osolonego, całość posypałam szczypiorkiem i udekorowałam paroma plastrami gravlaxa (wędzony łosoś czy pstrąg też by pasował). Na to clou – smażone jajko :).