Nie wiem, jak to się stało, ale nie robiłam jeszcze nigdy tarty ze szparagami. Gdy sobie to uświadomiłam, tartę musiałam zrobić – w miarę możliwości – natychmiast. Chciałam, by była możliwie prosta, co się udało. Tym samym użyłam (pierwszy raz) „pamiątki z Brugii„, tj. prostokątnej foremki z wyjmowanym dnem, i nie wiem teraz, jak mogłam piec na takiej standardowej… :). Produkt końcowy został uznany za udany, bo pochwalony przez M, który nie jest „urodzonym tartożercą”.
Składniki:
- porcja ulubionego ciasta kruchego (u mnie maślankowe) ze 120-130g mąki
- pęczek szparagów
- parę listków świeżej szałwii
- sos: 100g śmietany (18%), 1 jajo, mała garść startego parmezanu (ew. pecorino, grana padano, Bursztynu – bez znaczenia), ok. 2 łyżek pokruszonej fety (lub sera fetopodobnego)
- sól, pieprz
Z ciastem postąpić klasycznie: wyrobić, schłodzić, rozwałkować, wyłożyć foremkę (moja 36 x 13cm; nadałaby się także okrągła ok. 24cm), schłodzić, podpiec z obciążeniem (ok. 12 minut w 190 st.) i bez obciążenia (ok. 10 minut).
Szparagi umyć, odłamać zdrewniałe końce. Ułożyć równomiernie na podpieczonym spodzie, lekko oprószyć solą, rozrzucić na wierzchu liście szałwii. Składniki sosu roztrzepać, doprawić do smaku (z solą ostrożnie, bo feta i parmezan są też słone), rozłożyć równomiernie na szparagach. Piec 20 minut w 190 st. Jeść na ciepło lub po przestudzeniu.
Z innych zielonych (szparagowych) inspiracji: gęsta zupa pomidorowa (z dodatkiem jaglanki), posypana kawałkami upieczonych zielonych szparagów i liści bazylii. Czemu nie ;)?