Na wstępie chciałam podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w tegorocznym Korzennym Tygodniu. Sama przygotowałam w tym roku tylko jeden wpis (wstyd, ale tak niestety wyszło); do wszystkich zgłoszonych postaram się w najbliższym czasie zajrzeć i jak najszybciej (realnie: w ciągu 2 tygodni) ogłosić podsumowanie.
Tymczasem… jak kiedyś wspominałam, lubię w weekendowe śniadanie zjeść może nie tyle więcej, ile inaczej. Z różnych powodów często pierwszy posiłek niedzielny zawiera jaja. Niedawno w taki poranek uświadomiłam sobie, że chyba kilka lat nie jadłam pasty jajecznej, i czym prędzej pobiegłam nadrobić braki. Już przy jedzeniu przypomniałam sobie, że to nie tylko smaki z dzieciństwa, ale i z kawiarni To lubię, w której mieszkając w W-wie regularnie jadałam śniadania niedzielne, a przecież od wyprowadzki minęły już ponad dwa lata. Czy warto podawać przepis na coś tak oczywistego, jak pasta jajeczna? Myślę, że jednak tak, bo często okazuje się, że każdy z nas inaczej rozumie te oczywistości ;), i w ten sposób można poznać nowe smaki.
Składniki (na 2 niewielkie porcje): 1 jajo, świeżo ugotowane na twardo, ok. łyżeczki szczypiorku, 2 plastry szynki lub podobnej wędliny, 1 niewielki kiszony ogórek, 1-2 łyżki kwaśnej śmietany (ew. jogurtu, majonezu), sól, pieprz
Wszystkie składniki dość drobno posiekać, dokładnie wymieszać, doprawić do smaku. Osobiście uważam, że należy pastę przygotować na świeżo i podawać od razu, np. na pieczywie, jeśli jednak ktoś nie ma problemu z „odstałymi” gotowanymi jajkami, można wszystko wymieszać i doprawić z wyprzedzeniem, np. poprzedniego dnia.