Czy pamiętacie moje (i Vianne z Czekolady) talarki (mendiants)? Ponad pół roku temu postarałam się o dobrą ciemną kuwerturę, która leżała i czekała, aż wreszcie się nią zajmę. Chodziły mi po głowie czekoladki z dodatkiem imbiru kandyzowanego. Ponieważ jednak stopiłam 250g kuwertury i zapełniłam małymi talarkami (łyżeczka masy na czekoladkę, by były małe i cienkie; każdego talarka posypałam posiekanym imbirem kandyzowanym) całą blaszkę wyłożoną matą silikonową, a papieru do pieczenia jakoś nikt nie kupił, musiałam podjąć szybką decyzję, co zrobić z resztą kuwertury. Przypomniałam sobie o silikonowej foremce, której używałam do tej pory do lodu, ale wydawało mi się, że można jej użyć także do czekoladek. Okazało się, że jak najbardziej można z niej tak korzystać, ba – mam zamiar robić to częściej ;).
Do każdego otworu w schłodzonej foremce wlałam po łyżeczce utemperowanej (jak w tym przepisie) kuwertury (gorzkiej, 70% kakao), przykryłam warstwą posiekanego imbiru kandyzowanego, dołożyłam tyle czekolady, by zapełnić cały otwór, lekko posypałam po wierzchu imbirem. Odstawiłam całość na kilka godzin w temp. pokojowej, podobnie jak talarki, potem wszystkie czekoladki umieściłam w lodówce i tam przechowywałam (choć przypuszczalnie idealna byłaby chłodna spiżarnia; w temperaturze pokojowej będą się niestety trochę rozpuszczać). Zgodnie z uwagami Joanne Harris, nie polecam schładzania w zamrażarce (autorka przepisu na mendiants schładzania kuwertury w lodówce też nie poleca, nic nie mówi jednak o przechowywaniu gotowych czekoladek).
M powiedział, że mimo wszystko woli talarki, bo cieńsze, chrupkie, z większą proporcjonalnie ilością imbiru. Przyznaję, że świetnie pasują do filiżanki kawy. Ja jednak zapałałam miłością do czekoladowych serc. Teraz mam kolejne pomysły: chilli w płatkach lub nitkach; kokos; kandyzowana pomarańcza…