Przepis oryginalnie podany przez Sonix73 na GP. Mam do niego duży sentyment, bo był to mój pierwszy samodzielny wypiek drożdżowy. M nazywa ciasteczka „zimcikami”, od niemieckiego Zimt (cynamon). Nie za słodkie, dobre na podwieczorek lub śniadanie. Najlepsze jedzone jeszcze ciepłe. Chcąc uświęcić Orzechowy Weekend, wzbogaciłam nieco skład 🙂 (i zmniejszyłam ilość drożdży w stosunku do oryginału).
Składniki (na dwie pełne duże blachy ciastek): 1 szklanka letniego (lub chociaż w temp. pokojowej) mleka, 2 rozbełtane jajka, 4 szklanki (ok. 600g) mąki, 90g (ok. 6 kopiastych łyżek) cukru, pół kostki masła (100g) – stopionego, ostudzonego, 3 dag świeżych drożdży, szczypta soli + do środka: ćwierć kostki masła – stopionego, około pół szklanki cukru (najlepiej grubego, np. demerara), 2-3 łyżeczki cynamonu, garść namoczonych wcześniej rodzynek i druga posiekanych orzechów włoskich
Z drożdży, 2 łyżek cukru, 2 łyżek mąki i połowy mleka zrobić zaczyn. Odstawić do wyrośnięcia. do miski przesiać mąkę, dodać sól, jajka, resztę mleka i cukru plus wyrośnięte drożdże. Dobrze wyrobić, wlać masło. Wyrabiać aż zacznie odchodzić od ręki. Odstawić do wyrośnięcia – na ok. 1 h w ciepłym miejscu lub na noc do lodówki. Kiedy podwoi objętość, wyłożyć na stolnicę, podzielić na cztery części, każdą rozwałkować, posmarować roztopionym masłem, posypać szczodrze cukrem (ciasto jest mało słodkie), i cynamonem oraz bakaliami. Zwinąć jak roladę, pokroić w plasterki, ułożyć na blaszce nadzieniem do góry, zachowując dystans pomiędzy ciastkami. Odstawić do napuszenia na ok. 30 min (trochę dłużej, jeśli ciasto było w lodówce), posmarować roztrzepanym jajkiem (można jeszcze lekko po wierzchu posypać cukrem), piec około 15 minut w temperaturze 185 st.