W tym roku pierwszy raz zagniotłam ciasto na piernik staropolski. Co z tego wyjdzie – zobaczymy w Wigilię (lub parę dni wcześniej, podczas pieczenia). Wymyśliłam sobie jednak, że przełożę swój debiut powidłami oraz masą orzechową – nie kremem maślanym, ale właśnie masą. W ramach poszukiwań właściwego smaku i konsystencji, zrobiłam andruty, tj. przełożyłam testowym smarowidłem gotowe wafle. Masa jest przerobioną wersją farszu do tarty z tej strony: wykorzystałam te same składniki, ale obrobiłam termicznie zupełnie inaczej.
Składniki:
- 250 g łuskanych orzechów włoskich
- 150 g miodu
- 100 ml śmietanki 30% (niewarząca się śmietana 18-22% też się nada)
- 2 jajka
- 2 łyżki miękkiego masła
- 3 wafle w formacie A4 (90g)
Orzechy drobno posiekać lub rozdrobnić w moździerzu/malakserze. Jak drobno, zależy od Was, ale dążyłabym do „dość drobno”, tj. grubiej niż na mąkę, ale kawałki orzechów powinny być dość małe, choć widoczne. Wymieszać z miodem (najlepiej ciemnym, ale każdy się nada; można dać także sztuczny lub wymieszać 1:1 z cukrem muscovado). Dodać śmietankę i masło, następnie przełożyć masę do patelni/rondla z grubym dnem (lub powłoką nieprzywierającą). Doprowadzić do wrzenia, zdjąć z ognia i, stale mieszając, by nie zrobiła się jajecznica, sprawnie wlać roztrzepane jaja. Dokładnie wymieszaną masę umieścić z powrotem na małym ogniu i prażyć ok. 10-15 minut, mieszając co jakiś czas, aż farsz zgęstnieje, lekko wysuszy się i ściemnieje. Przekładać cienką warstwą nadzienia wafle – masa jest gęsta, wymaga nieco cierpliwości i najlepiej nakładać ją nożem lub szpatułką; podana ilość starczy na posmarowanie dwóch wafli A4. Nałożyć jeden wafel na drugi, przykryć trzecim, bez nadzienia i obciążyć równomiernie np. książkami. Odstawić na kilka godzin. Po tym czasie można opcjonalnie oblać polewą czekoladową, np. taką, choć dla mnie osobiście andrut musi być „goły” z wierzchu. Przechowywać w lodówce lub innym chłodnym miejscu.
Nadzienie zdało test, bo sądzę, że do przełożenia piernika by się nadało (choć nie wiem, czy do drugiej połowy grudnia nie wymyślę jeszcze czegoś innego ;), a mnie dzięki temu udało się wziąć udział w Orzechowym Tygodniu 2012!