W oryginale Maple pecan muffins, z Feast Nigelli Lawson.
Jak na razie nic nie zdetronizowało moich ukochanych muffinów z rabarbarem. Niestety, w warunkach PL trzeba czekać do conajmniej maja, a zapasy zamrożonego rabarbaru już zużyłam. Trzeba czymś się pocieszyć, mając ochotę na śniadanie nieco bardziej zaawansowane.
Składniki suche: 2 szkl. mąki, 1/2 szklanki zarodków pszennych, 1 szkl. posiekanych pekanów (użyłam orzechów włoskich i nie bawiłam się w siekanie, tylko potłukłam je lekko przez siatkę i do tego pięścią), 4 łyżeczki proszku do pieczenia, szczypta soli – całość wymieszać w misce. Osobno roztrzepać składniki mokre: 1/2 szkl. mleka, 1/2 szkl. oleju, 1/2 szkl. syropu klonowego, 1 jajo. Wymieszać byle jak mokre z suchym, tyle, byle się połączyły składniki, pamiętając złotą zasadę: im niechlujniej pomieszane ciasto, tym lepsze muffiny. Przekładamy do foremek wyłożonych papilotkami/natłuszczonych, wierzch Nigella sugeruje posypać resztką posiekanych orzechów pomieszanych z łyżką brązowego cukru – ja tylko posypałam lekko po wierzchu demerarą. Do 200 st. C na 20 min. Autorka twierdzi, że wyjdą blade – moje wyszły zdecydowanie zrumienione, mimo pieczenia na najniższym poziomie piekarnika. Najlepsze w ok. 10-15 min po wyjęciu z pieca. Nadprodukcja bdb się zamraża.
Uwielbiam orzechy i syrop klonowy, więc sporo się spodziewałam po tych muffinach. Jednak syrop ginie, czuć głównie orzechy i lekki dymny posmak. Zarodki sprawiają, że sprawiają wrażenie razowych lub na wpół razowych. O dziwo, muffiny nie są przesadnie słodkie, co czyni je uniwersalnymi – bdb pasują do sera, np. koziego lub żółtego, lub do zjedzenia na słodko, np. z syropem lub miodem. U mnie na śniadanie jak na zdjęciu, z jogurtem greckim. Przyjemne, ale… czekam na rabarbar 🙂