Jak pisałam parę dni temu, dania dyniowe w tym roku są kapryśne. W przypadku słodyczy z dyni mogłabym ująć to szerzej: że w ogóle odbieram je jako kapryśne. Poza piernikiem dyniowym, pieczonym wieki temu, żadne mi tak naprawdę nie smakowały, a zeszłoroczne podejście do pumpkin pie należy zaliczyć do porażek. Podobnie jak – utrzymując się w klimatach USA – próbę zrobienia syropu do kawy, po którym została mi pewna ilość mleka skondensowanego. Postanowiłam je wykorzystać w krówce (a tak właściwie tworowi zbliżonemu, tj. fudge), z tego przepisu. W skrócie: nawet po pobycie w zamrażarce warstwa wierzchnia pływała i chlupotała. Ponieważ z zasady nie marnuję jedzenia, zacisnęłam wargi, potupałam nogą i… postanowiłam dodać jajo i masę upiec. Ku mojemu zdziwieniu, coś nawet wyszło, i okazało się jadalne, choć wybijający się smak masła orzechowego M jednak przerósł. Ja po kilku kawałkach w końcu doszłam do tego, z czym kojarzy mi się konsystencja ciasta: z brownie. Skoro to wersja jasna, to blondie, i patrząc na skład, ma to sens.
A więc: oto blondie dyniowe z przypadku. Uwaga: być może dałoby się masę upiec bez spodu, w foremce wyłożonej pergaminem.
Składniki: 150g herbatników, najlepiej digestive; opcjonalnie: ok. 1-2 łyżek posiekanej czekolady (gorzkiej lub deserowej); 75g stopionego masła; 300g skondensowanego mleka (niesłodzonego); szklanka cukru; 1/2 szklanki puree z pieczonej dyni; 1/2 szklanki masła orzechowego; 1/4 łyżeczki przyprawy korzennej (np. do piernika); 120g białej czekolady; 1 jajo; garść orzechów (u mnie laskowe i pekany*)
Mleko podgrzać z cukrem, aż dokładnie się rozpuści. Odstawić do wystudzenia. Z ciasteczek, czekolady i masła przygotować spód jak do sernika londyńskiego, przygotowaną tortownicę (ze ściankami lekko natłuszczonymi masłem lub olejem) schłodzić w lodówce. Czekoladę stopić na parze, wymieszać dokładnie (najlepiej trzepaczką) z mlekiem, dynią, masłem orzechowym i przyprawą do piernika, na koniec dodać jajo i orzechy. Masę przelać na przygotowany spód. Piec w 180 st. C ok. 35 minut. Wystudzić przed krojeniem i przechowywać w raczej chłodniejszym miejscu.
* W końcu miało być amerykańsko (swoją drogą, moje pierwsze skojarzenie z pekanami to Zabić drozda).
Pozostając kulinarnie w tych Stanach (ale czy dynia się o to nie prosi…?), pamiętacie, jak pisałam o whoopie pie? Otóż doczytałam się, że krem białkowy (marshmallow fluff), o którym nawet za bardzo wolę nie myśleć ;), wcale nie jest niezbędny: równie często w przepisach na te wypieki pojawia się krem na bazie serka śmietankowego. Moje dyniowe babeczki przygotowałam na podstawie tego przepisu, jednak cukier w nadzieniu zredukowałam o 1/3 i wyszło moim zdaniem optymalnie słodko. Whoopie smakują i wyglądają jak whoopie, choć są o jakąś ½ mniejsze od tego w Vermoncie 😉. Moim skromnym zdaniem zresztą prezentują się całkiem estetycznie, choć oczywiście to ten sam typ urody, co reprezentują owsiane ciasteczka XXL czy muffiny: czyli na pewno nie ten sam biegun, co cukiernictwo francuskie ;). Jak jednak zawsze powtarzałam, cukiernik ze mnie żaden…
Uwaga: robiłam z ½ ilości oryginalnego przepisu, i tak tu podaję.
Dyniowe whoopie pies
Składniki: Ciastka: 1,5 szklanki** mąki, po ½ łyżeczki: soli, sody, proszku do pieczenia, mielonego imbiru; 1 łyżeczka cynamonu; hojna szczypta gałki muszkatołowej (najlepiej świeżo mielonej); ½ szkl. cukru; ½ szklanki drobnego brązowego cukru (u mnie tym razem jasny muscovado); ½ szklanki oleju; 1,5 szkl. Schłodzonego puree z dyni; 1 duże jajo; ½ łyżeczki esencji waniliowej
Krem: 1 szlanka przesianego cukru pudru; 30g miękkiego masła; 225g schłodzonego serka śmietankowego; łyżka ciemnego syropu klonowego; ½ łyżeczki wanilii, jak poprzednio, lub hojna szczypta mielonej** 240ml
Przygotować ciastka: wymieszać suche składniki w misce, osobno roztrzepać mokre z cukrem. Połączyć suche z mokrym, wymieszać dokładnie, ale nie za długo. Wyłożyć dwie blachy pergaminem lub matami silikonowymi, nagrzać piekarnik do 180 st. C. Nakładać 5cm kleksy z ciasta łyżeczką lub za pomocą rękawa cukierniczego (zachowując odstępy, bo rosną). Piec ok. 12 minut, do suchego patyczka lub aż brzegi lekko się zrumienią, a wierzch może lekko popękać. Studzić na kratce.
Aby przygotować krem, utrzeć miękkie masło z cukrem, dodać serek, syrop klonowy i wanilię, ubić na gładką masę (najlepiej mikserem). Przekładać (dość obficie) wystudzone ciastka, dobierając je w pary wg rozmiaru i kształtu. Schłodzić ok. 30 minut przed podaniem. Przechowywać w lodówce.
Co wybieracie :)? PS. Wpis w ramach akcji Bei – Festiwal Dyni.