Kiedy kilka lat temu wrzuciłam zdjęcie rzymskiego straganu warzywnego na Campo di Fiori na forum Galeria Potraw oraz na blog, powstała dyskusja o tym, czy bietina ze zdjęcia to boćwina czy botwina. Chyba spytałam wtedy: „A to nie to samo?”. Oczywiście, że nie. Botwina to młody burak ćwikłowy, boćwina (mangold) – burak liściowy.
Tak wyglądają liście mangolda z mojego ogrodu (zasadzonego, bo byłam ciekawa, jak to smakuje i informacja, że odrasta przez cały sezon, aż do przymrozków, mi się spodobała):
Co z nim robię? Młode liście do sałatek, większe traktuję jak szpinak. Łodygi mają coś wspólnego w smaku ze szparagami. I tak przyrządziłam lekką, prostą tartę…
Składniki:
- ok. 250g ciasta francuskiego (gotowego lub dla idiotów)
- dwie garści boćwiny (można podobnie potraktować szpinak) – wagowo może ok. 300g?
- dwa ząbki czosnku
- ok. 100g fety
- sól, chilli w płatkach
- oliwa
Boćwinę umyć, przerwać na 1/2, zblanszować (przelać wrzątkiem), dokładnie osączyć. Czosnek zmiażdżyć, przesmażyć na oliwie, dodać boćwinę, dusić kilka minut. Doprawić do smaku solą i chilli w płatkach (użyłam włoskiej mieszanki ziół z dodatkiem chilli). Ciasto francuskie rozwałkować, przełożyć na blaszkę wyłożoną np. pergaminem. Rozłożyć równomiernie boćwinę na cieście, posypać fetą, skropić delikatnie oliwą. Piec ok. 20-25 minut w 200 st. C. My jedliśmy z dodatkiem cukinii musztardowej z zeszłego roku.
Z podobnie przesmażonej, jak do tarty, garści liści zrobiłam także omlet (frittatę?) na śniadanie (na boćwinę wylałam 4 roztrzepane, wcześniej doprawione, jaja, smażyłam do ścięcia się masy):
Inną garść mangolda wymieszałam na patelni z młodą żółtą cukinią, doprawiłam ziołami, lekko ostrą papryką i hojnie cytryną i podałam jako dodatek do obiadu.
CDN :)