Remont nabiera tempa, urlop się zbliża, praca nie znika… Powinnam odmówić gotowania, jednak na wsi nie jest to takie proste: nie ma tysiąca budek z jedzeniem na wynos czy telefon ;)*. Poza tym wiadomo, że jest coś takiego, jak terapia kuchenna. W związku z tym w miniony weekend (spędzony na przenoszeniu rzeczy ze starej kuchni do nowej) wyżyłam się nie tylko przy komponowaniu śniadania niedzielnego, jak zazwyczaj, ale i sobotniego. Co było na sobotnie, pokażę niedługo, natomiast w niedzielę były gofry.
Na ostatnią rocznicę ślubu dostaliśmy w prezencie gofrownicę. Gofry, przyznaję, kojarzą mi się tylko z jednym: wakacjami lub majówkami nad Bałtykiem, przy czym ani jednego, ani drugiego dawno nie praktykowałam. Od dłuższego czasu chodziły mi jednak po głowie gofry nie deserowe, z bitą śmietaną czy cukrem, ale śniadaniowe, niekoniecznie na słodko.
Gofry idealne jeszcze przede mną, ale z wypróbowanych na razie przepisów najbardziej pasował mi ten Michela Roux, znaleziony u Dorotuś. Nie zawiera spulchniaczy, co jest rzadkością. Przy okazji parę uwag: moja gofrownica ma teoretycznie wysoką moc i niby szybko się nagrzewa, ale patrząc po wychodzących z niej gofrach i wzrastającej stopniowo chrupkości, warto maszynę porządnie wcześniej nagrzać (kilkanaście lub więcej minut). Osobiście nie muszę mieć bardzo grubych gofrów, ale zależy mi na chrupkości z zewnątrz i zrumienieniu, więc wolę lać ciasta mniej, za to osiągać szybciej właściwą konsystencję. W załączonej instrukcji była także rada, by chwilę trzymać gofry na kratce po upieczeniu: i tak robię, jeśli nie podaję ich od razu.
Składniki (na ok. 8 sztuk):
- 160 g mąki pszennej
- 15 g drobnego cukru
- szczypta soli
- 50 g stopionego masła
- 2 jajka, żółtka i białka oddzielnie
- 270 ml mleka
- kilka kropel ulubionej esencji (np. waniliowej), szczypta mielonej wanilii lub trochę startej skórki z cytryny/pomarańczy
Mąkę, cukier, sól, stopione masło, żółtka i 1/3 mleka wymieszać i roztrzepać lekko na gładką masę, dolewając stopniowo resztę mleka. Dodać ulubiony aromat, odstawić na 5-10 minut.
W tym czasie rozgrzać gofrownicę i ubić białka z odrobiną soli na gęstą pianę. Delikatnie, lecz stanowczo (ja to robię silikonową łopatką) wymieszać pianę z ciastem. Nalewać po chochli ciasta na gofra, piec około 4 minut (lub zgodnie z preferencjami/możliwościami gofrownicy). Gotowe gofry podawać od razu lub trzymać na kratce do chwili jedzenia.
Co czyni gofra daniem śniadaniowym? Otóż podobnie jak w przypadku naleśników, uważam, że to świetny nośnik dla dowolnych dodatków. Dotychczas praktykowane przez nas to:
– jajka ugotowane na półtwardo, pokrojone na cząstki lub (delikatnie) na plasterki; ew. pasuje także jajo w koszulce lub sadzone;
– ser kozi lub śmietankowy do smarowania, może być z dodatkiem ziół;
– dowolne owoce sezonowe, surowe i rozdrobnione, mogą być także w postaci obrobionej termicznie, np. jak te śliwki;
– masło orzechowe, ew. z dodatkiem owoców lub dżemu;
– banany i syrop klonowy lub miód (zdjęcie poniżej);
– twaróg i ulubiony dżem, np. pomarańczowy (zdjęcie poniżej).
Nie wątpię, że CDN :).
* Choć dziś pojawił się samochodem pan, głośno zachwalający „pierogi, krokiety, pączki, wyroby domowe!”.