Jutro rano wyjeżdżamy, więc czas na parę ostatnich fotek i refleksji. Powyżej widzimy pełen obiad: w tle rodzaj szaszłyka (nazywał się bodajże Huttspeis), podanego z duszonymi pieczarkami i papryką oraz frytkami, a z przodu: pyszne Kaiserschmarrn, z kompoto-dżemem śliwkowym. Może dobrze, że jedziemy do domu, bo jeszcze trochę, a zaczęłabym przypominać tego uroczego aniołka (proszę zwrócić uwagę na nóżki) z cmentarza przy kość. Św. Piotra (St. Pieter Friedhof) w Salzburgu:
Poniżej dwa przykłady rzeczy, które jadą z nami do Polski: na dole na lewo moja ulubiona Philadelphia Liptauer Mild. Występuje też wariant Sharf (ostry), i niekoniecznie marki Philadelphia. To serek śmietankowy z dodatkiem papryki, pomidorów i ziół (btw, w Nigella gryzie występuje przepis na domowy Liptau). Na prawo zaś zdjęcie najpopularniejszej przyprawy, obok kminku: suszonego szczypiorku.
Z innych art. spożywczych jedzie z nami dużo (tańszego) alkoholu, piwo pszeniczne, przyprawa do chleba, tj. do jego wyrobu (oczywiście z kminkiem), oliwa Monini Gran Fruttata, sałatka ziemniaczana Felix i cały zapas moich ulubionych płatków Knusper Musli Dr. Oetkera, jaki był w supermarkecie Spar. A, i foremki do ciasteczek, i obrus, i dużo innych ciekawych drobiazgów.
Ponieważ pakowanie wzywa, kończę na nutę nieco poważniejszą. Lubię zwiedzać lokalne cmentarze, zwłaszcza stare i niewielkie, bo mają dużo uroku i można się często z nich wiele dowiedzieć o miejscowej społeczności. I tak na niewielkim cmentarzyku przy gotyckim kościele Św. Mikołaja (St. Nikolaus Kirche) z końca XIV w. w Bad Gastein są pochowani lokalni żołnierze polegli podczas II wojny światowej. Wielu z nich miało nie więcej niż 19-20 lat, a zginęli zazwyczaj na froncie wschodnim: w Rosji, na Uralu (cyt. z nagrobka) i, tak, w Polsce; data na jednym „polskim” nagrobku pochodzi z końca kwietnia 1945, czyli tuż sprzed końca wojny. Chcąc nie chcąc zastanawiałam się, jak to się stało: w jakich okolicznościach zginął ten nieznany Austriak. Z paru drewnianych płyt patrzą roześmiane twarze nastoletnich żołnierzy: to inna strona „znanej” wojny.
Wśród grobów leżały rozrzucone wrzosy i kwiaty, zwiane z paru nagrobków przez orkan.