Kolacja prawie jak w Jerozolimie

Są książki kucharskie lub okołokulinarne, które sprawiają, że nie tylko mam ochotę czym prędzej coś ugotować według zamieszczonych przepisów, ale i pojechać tam, skąd pochodzą dania i/lub autor. Tak jest w przypadku Jerusalem autorstwa izraelsko-palestyńskiego tandemu Ottolenghi/Tamimi (prowadzącego restaurację i sieć delikatesów w Londynie). Wcześniej miałam w ręku tylko ich Plenty (dzięki jednej Gospodarnej pani), które mi się raczej podobało, ale nie aż tak. Jerusalem zaś od razu do mnie trafiło – i te kolorowe przepisy, i zdjęcia z targów, i rozdziały „ogólne”, pełne anegdot. Przypomniały mi się także jerozolimskie opowieści Basi i mojej koleżanki Madzi, sama bowiem tam jeszcze (zaznaczam, jeszcze) nie trafiłam… Książka powinna przypaść do gustu wegetarianom lub szerzej pojętym miłośnikom warzyw, choć mięsa i ryby też się znajdą. Wbrew pozorom, składniki nie są trudne do skompletowania, zwłaszcza w dobie internetu – choć, oczywiście, znaczna część jest sezonowa.

Kolacja prawie jak w Jerozolimie

W miniony weekend uznałam, że skorzystam z tych kolorów i lekkich smaków, by przegonić zimę. Chyba zadziałało – choć pada teraz deszcz, to chyba wreszcie mamy wiosnę. Wypadałoby się więc podzielić tymi przepisami…

Uwaga: właściwie wszędzie występuje mielony kumin. Ja kupuję tylko takiego w całości, po prostu wcześniej rozdrabniam go w moździerzu.

Kolacja prawie jak w Jerozolimie

Sałatka z pęczaku i natki pietruszki

Uwaga: przy tej sałatce pokombinowałam i z proporcjami (np. kaszy) i składnikami.

Składniki: 40-50g pęczaku, 75g fety (ser fetopodobny też ok), 40g natki pietruszki (mniej więcej mały pęczek), 1 mała szalotka (ew: dymka, ze 2 sztuki), 1/2 czerwonej (lub innej ulubionej) papryki, 20g nasion słonecznika, pinioli lub orzechów arachidowych, 1 rozdrobniony ząbek czosnku, ok. 2-2,5 łyżek oliwy, 1/2 łyżeczki za’ataru, 1/4 nasion kolendry, 1/8 łyżeczki mielonego/roztłuczonego w moździerzu kuminu, 1/4 łyżeczki mielonego ziela angielskiego, sok z cytryny, sól, pieprz

Pęczak ugotować (lub wykorzystać jakieś resztki z obiadu). Fetę pokruszyć na kawałki ok. 2 cm, wymieszać w niewielkiej misce z łyżką oliwy, kolendrą, kuminem i za’atarem. Odstawić. Natkę posiekać dość drobno, podobnie jak szalotkę i paprykę – wymieszać, dodać pęczak, orzechy/pestki, czosnek, ziele angielskie i pozostałą oliwę. Połączyć składniki, doprawić do smaku solą, pieprzem i sokiem z cytryny. Przed podaniem umieścić na wierzchu fetę wraz z oliwą i przyprawami.

 Kolacja prawie jak w Jerozolimie

Marynowane (kiszone) cytryny (tzw. szybkie i łatwe 😉

Uwaga: wg książki wychodzi cytryn aż 1,5 litra, moim zdaniem maksymalnie 1 litr. Robiłam z 1/2 porcji i uzyskałam ok. 400ml.

Składniki: 3 cytryny (sparzone wrzątkiem), 3 łyżki soku z cytryny, 1/2 długiego chilli (z pestkami), 35g cukru, 1/2 łyżki soli morskiej, 1 ząbek czosnku (zmiażdżony, może być też np. przekrojony na 1/2 lub 4 części), łyżeczka słodkiej papryki (u mnie wędzona), 1/2 łyżeczki kurkumy, 1/2 łyżeczki mielonego kuminu

Cytryny przekroić na 1/2 wzdłuż, następnie pokroić możliwie cienko w poprzek. Chilli zmiażdżyć w moździerzu z sokiem z cytryny. Wymieszać wszystkie składniki w misce, przykryć, odstawić na noc w temp. pokojowej (najlepiej w takim miejscu, gdzie Was nie będzie drażnił zapach). Następnego dnia przełożyć do czystego słoja/szczelnego pojemnika. Przechowywać w lodówce do ok. 2 tygodni. Podawać jako dodatek do dań.

Gdybyście szukali pomysłów, z czym jeść cytryny, polecam taką oto kanapkę: avocado, cytryny, feta, trochę suszonej mięty (lub świeżej, jeśli ktoś posiada).

Kolacja prawie jak w Jerozolimie

Falafel(ki)

Składniki (dla ok. 3-4 osób, w zależności od dodatków): 250g ciecierzycy, namoczonej na noc, 80g drobno posiekanej cebuli (mniej więcej 1 średnia), 1 zmiażdżony ząbek czosnku, łyżka posiekanej natki pietruszki, 2 łyżki kolendry, jw. (jeśli nie macie, jak ja, dajcie więcej pietruszki), 1/4 łyżeczki pieprzu kajeńskiego/chilli w proszku, 1/2 łyżeczki mielonego kuminu, 1/2 łyżeczki mielonej kolendry, 1/2 łyżeczki mielonego kardamonu, 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia, 3/4 łyżeczki soli, ok. 5 łyżek wody, 1 1/2 łyżki mąki, ok. 1 litra oleju do smażenia na głębokim tłuszczu, 1/2 łyżeczki nasion sezamu na posypkę

Ciecierzycę namoczyć na noc. Następnego dnia połączyć z cebulą, czosnkiem, natką i kolendrą. Zmielić całość dwukrotnie w maszynce do mięsa, ew. przepuścić na raty przez malakser. Dodać przyprawy i pozostałe składniki (poza olejem do smażenia i nasionami sezamu ;), dobrze wymieszać. Schłodzić w lodówce przynajmniej 1 godzinę.

Przygotować garnek do smażenia na głębokim tłuszczu, ew. frytkownicę, rozgrzać olej do 180 st. C. Z masy formować dłońmi, ew. łyżką, małe kotleciki wielkości orzecha włoskiego, delikatnie posypywać sezamem. Smażyć partiami, ok. 4 minut (powinny się mocno zrumienić). Osączać na ręczniku papierowym przed podaniem. Jeść ciepłe, choć zimne resztki (jeśli się uchowają) są także bardzo smaczne.

Kolacja prawie jak w Jerozolimie

Sos z tahiny

Składniki: 75g tahiny (wymieszanej wcześniej w słoiku), 60ml (4 łyżki) wody, 1 rozdrobniony ząbek czosnku, sok z cytryny i sól do smaku

Wszystkie składniki połączyć za pomocą np. małej trzepaczki, doprawić do smaku. Podawać do potraw z grilla lub smażonych, surowych warzyw. Przechowywać w lodówce do ok. tygodnia.

Wasze smaki, czy niekoniecznie? Ja niecierpliwie czekam na lato, by wypróbować przepisy z udziałem bobu czy bakłażanów…