Uwaga, uwaga! O ile wiem, można jeszcze dostać dobre pomidory, w tym koktajlowe – ba, jak wiemy, koktajlowe dają radę także zimą, choć raczej nikt nie narzeka wówczas na klęskę urodzaju. Tak się składa, że jeszcze we wrześniu zostałam kilkakrotnie obdarowana paroma kg drobnych owoców, z którymi trochę eksperymentowałam (zwłaszcza wtedy, gdy tych kilo było bliżej pięciu niż dwóch). Oczywiście nieodmiennie polecam nocne pieczone pomidory, ale wśród tegorocznych odkryć są kiszone pomidory, czy też pomidory małosolne. Trochę zainspirowała mnie Olia Hercules (patrzyłam na jej przepis pomidorowy w Mamuszce, ale był mocniej korzennie doprawiony niż przywykłam), która zakładała odstawienie pomidorów na dłużej, czyli porządne ukiszenie, my jednak zjedliśmy je szybciej (choć po dłuższym kiszeniu, niż ogórki małosolne).
Kiszone pomidory: postępować jak z małosolnymi, czyli tyle pomidorów, ile wejdzie z kilka cm wolnego miejsca do litrowego słoika, plus 2 ząbki czosnku, koper/koperek/estragon i – opcjonalnie – łyżka suszu do kiszenia ogórków, lub cienki plasterek chrzanu. Całość zalać 0,5 l wody z 20g soli niejodowanej i 5g cukru. Odstawić na kilka dni w temp. pokojowej, aż zacznie fermentować, potem przenieść do piwnicy lub lodówki. My jedliśmy ok. tydzień po nastawieniu, można wcześniej/później – oczywiście im dłużej stoją, tym kwaśniejsze.
Dwa kolejne przepisy to przypadkowo wegańskie dane jednoosobowe (oczywiście jak najbardziej przemnażalne na większą ilość!), które stało się inspiracją dla dania już dwuosobowego z wkładką rybną.
Szybkie pomidory z ciecierzycą dla 1 osoby
Przesmażyć ząbek czosnku na oliwie. Dodać dwie garści pomidorów koktajlowych, ulubione zioła, oprószyć solą/pieprzem (lub chilli). Gotować na średnim ogniu, aż pomidory lekko zmiękną i zaczną pękać. Dodać pół słoika/puszki ciecierzycy, wymieszać, zmniejszyć ogień na mały i gotować do 10 minut, co jakiś czas mieszając. Doprawić do smaku, zdjąć z ognia i – ważne! – wmieszać pół drobno posiekanej kiszonej cytryny. Z braku kiszonej cytryny można użyć soku świeżego owocu, ale polecam kiszoną. Świeża cytryna przyda się do wersji rybnej, jak niżej.
Zeszklić na oleju/oliwie małą cebulę pokrojoną w pióra, gdy zmięknie, dodać 2-3 garści pomidorów, smażyć kilka minut dość często mieszając. Jeśli to konieczne, dodać trochę oliwy. Doprawić do smaku. Umieścić na pomidorach 2-3 filety z np. dorsza (waga ok. 100-150g każdy, czyli raczej niewielkie), lekko oprószone solą, pieprzem i skropione olejem/oliwą. Przenieść do piekarnika nagrzanego do 180 st. C. (grill z nawiewem) i umieścić na poziomie 2 od góry (czyt. dość blisko grzałki). Piec ok. 15 minut, obracając w rybę w ok. ½ czasu (ryba nie powinna być surowa, ale trzeba uważać, żeby jej nie wysuszyć – gdyby przy obracaniu wydawała się już dość mocno zrobiona, skrócić czas pieczenia o kilka minut). Gdyby pomidory się przypalały, przenieść naczynie niżej, ew. skręcić temperaturę. Gotowe danie nakryć pokrywką i zostawić na ok. 5-10 minut w cieple resztkowym, w uchylonym piekarniku. Podawać hojnie skropione cytryną, można też posypać posiekaną natką.
Które bierzecie ;)?