Dawno, dawno temu (tzn. tak z 20 lat temu), gdy podejmowałam pierwsze nieśmiałe próby gotowania, często korzystałam z książki Grill i dania na piknik. Pisałam o niej obszerniej przy okazji przepisu na pastę z troci, i wspomniałam o wege kotlecikach z m.in. fistaszków. Niedawno sobie o nich przypomniałam przy okazji niezbyt udanego podejścia do burgera niemięsnego, ale kilkumiesięczny (…) pobyt miksera w serwisie pokrzyżował plany pt. powrót do korzeni. Gdy tylko mogłam znowu używać malaksera, rzuciłam się przygotować ‘kotleciki wegetariańskie’. Okazały się jeszcze prostsze i szybsze niż pamiętałam (żadnego namaczania strączkowych i w ogóle żadnego gotowania poza ostatnim etapem, czyli już smażeniem kotletów), co więcej, są smaczne i, przede wszystkim, nie suche. Nie udają jednak zupełnie mięsa ;). Nie są wegańskie, bo zawierają jajko, można by je zapewne zastąpić siemieniem lnianym. Moja wersja zawiera niewielkie odstępstwa od oryginału – m.in. zalecam sprawdzenie zawartości soli przed smażeniem i schłodzenie kotletów (co zazwyczaj się jednak przydaje).
- 100g orzeszków ziemnych (solonych – koniecznie!)
- 100g bułki tartej lub otrąb
- 1 mała papryka (kolor dowolny)
- 1 średnia cebula
- 100g pieczarek
- łyżka natki pietruszki/koperku lub łyżeczka ulubionych suszonych ziół
- 1 jajo (weganie mogą użyć zamiennika z siemienia lnianego)
- łyżeczka curry* lub np. ras el hanout/garam masali, ew. miks tych przypraw
- opcjonalnie: sól (ok. ½ łyżeczki, lub do smaku), mąka do oprószenia
* W oryginale łagodne, ja użyłam ostrego, co dało pikantne kotlety – wybór należy do Was ;).
Zmiksować orzeszki z warzywami, ziołami i bułką tartą. Masa musi być jednolita, ale jednocześnie lekko gruboziarnista (czyli nie aż tak gładka jak np. hummus ;). Spróbować pod kątem soli – orzeszki bywają różnie solone i np. czasem trzeba dodać ¼-½ łyżeczki (lub do smaku). Doprawioną masę dokładnie wymieszać z curry/inną przyprawą korzenną oraz jajem. Na tym etapie powinna być idealna do formowania kotletów, ale jeśli to konieczne (za mokra), można podsypać trochę bułki tartej/otrąb. Uformować okrągłe kotlety (8-10 sztuk), lekko spłaszczyć i najlepiej schłodzić ok. 30-60 minut przed obróbką. W temacie tej ostatniej – polecam zwykłe smażenie partiami na oleju (można wcześniej oprószyć mąką), do zrumienienia z obydwu stron (kotlety niesmażone trzymać w lodówce), można także je po posmarowaniu olejem upiec w piekarniku (choć będą wówczas trochę bardziej suche) lub grillować (choć są całkiem zwarte, łatwiej będzie na patelni grillowej).
Oczywiście bardzo dobrze smakują jako część burgera, można też jeść jako zwykły kotlet z dodatkami; są też całkiem smaczne na zimno, bo o dziwo specjalnie nie wysychają/nie twardnieją. Niezależnie od sposobu przygotowania, przyda się sos ;). Z obecnych na blogu polecam np.
- brown sauce
- ketchup klasyczny (prosty lub bardziej złożony)
- sos barbecue
- sos ziołowy
- sos Wietoczki
Mam jednak jeszcze jedną propozycję, teoretycznie na sezon wiosenny (bo zawiera rabarbar), ale używając kwaśnych jabłek (reneta, antonówka) można zrobić ketchup buraczany (tak, dobrze słyszeliście) i później. Sos wychodzi dość słodki, dla mnie bliski jednemu z najbardziej znanych sosów pomidorowych zza oceanu, w charakterystycznych szklanych butelkach, które najlepiej trzymać odwrócone do góry dnem ;). Przepis oryginalnie z Delicious Magazine, a moje wskazówki poniżej.
- ½ anyżu gwiaździstego (lub 1 b. mała sztuka)
- 2 łyżeczki nasion kolendry
- 1 łyżeczka gorczycy
- ¾ łyżeczki pieprzu
- 2 goździki
- łyżka oleju
- 500g z grubsza posiekanego rabarbaru LUB tyle samo obranych, wydrążonych i posiekanych kwaśnych jabłek (typu szara reneta)
- 250g obranego, z grubsza posiekanego buraka
- 1 duża cebula, drobno pokrojona
- 1 ząbek czosnku, jw.
- 3cm kawałek imbiru, jw.
- 2 liście laurowe
- ¼ łyżeczki soli
- 150-200g cukru
- 150-200ml łagodnego octu jabłkowego
Przyprawy korzenne uprażyć na suchej patelni – gdy zaczną strzelać natychmiast usunąć, lekko przestudzić i utłuc w moździerzu. Jeśli jesteście leniuszkami, jak ja, możecie prażenie pominąć ;), choć mimo wszystko warto. Rozgrzać olej w dużym garnku, przesmażyć owoce z burakiem, cebulą, czosnkiem, imbirem i liśćmi laurowymi. Gdy zaczną lekko mięknąć, dodać przyprawy korzenne, sól i smażyć kolejne parę minut. Dodać cukier i ocet – tu uwaga, w opcji rabarbarowej więcej cukru i mniej octu, w opcji jabłecznej – na odwrót, dolać tyle wody, by zakryć składniki sosu. Zagotować, skręcić ogień na mały i gotować bez przykrycia, aż całość się rozpadnie (45-60 minut). Co jakiś czas zamieszać zawartość garnka, ew. dolać wody, gdyby sos zaczął się przypalać. Zmiksować na gładko, ponownie umieścić w garnku i jeszcze raz doprowadzić do wrzenia. Mój keczup na tym etapie był już wyraźnie gęsty, jeśli jednak to konieczne, gotować aż zgęstnieje. Sprawdzić doprawienie i ew. skorygować sól/cukier/kwaśność.
Ale piękny kolor ma ten ketchup.