miso tofuNie wiem, jak Wy, ale ja stale szukam pomysłów na doprawienie tofu ;). Przy całej swojej wszystkożerności uważam je za dobre urozmaicenie diety, plus paczka 200g stanowi w sam raz porcję obiadową dla jednej osoby ;). Do tej pory uważałam, że najlepsza jest opcja z sosem hoisin, ale niedawno M odkopał w naszej lodówce napoczęte opakowanie miso i choć powiedziałam, ‘jak to czy się jeszcze nadaje – przecież już i tak jest sfermentowane’, zaczęłam bardziej intensywnie szukać pomysłów na jego wykorzystanie. W ten sposób trafiłam na przepis, z którego wzięłam marynatę – z pewnymi zmianami. M.in. nie zakładałam, że marynaty zostanie górką do użycia jako dressingu, stąd lekka redukcja części składników.

Składniki:

  • 200g tofu
  • 1,5 łyżki miso, najlepiej jasnego
  • 3-3,5 łyżeczki (lub do smaku) octu   ryżowego (lub innego delikatnego, typu jabłkowy)
  • 2 łyżeczki oleju sezamowego
  • 1,5 łyżeczki miodu (lub zamiennika)
  • 1-1,5 łyżeczki dowolnej pasty chili
  • sezam do posypkiJak jesteście fajni i/lub macie czas, możecie tofu obciążyć i osączyć, jak to opisywałam już kiedyś na blogu. I odciśnięte i nie należy pokroić w kostkę, rozłożyć równomiernie na blaszce wyłożonej np. matą silikonową i piec 20 minut w 180 st. C (termoobieg); w ½ czasu pieczenia obrócić (jeśli jednak zapomnicie, nic strasznego się nie stanie). W między czasie wymieszać składniki marynaty, dostosowując ilość octu i chili do własnych kubków smakowych. Upieczone tofu szybko, ale dokładnie, wymieszać z marynatą, rozłożyć ponownie na blaszce i grillować ok. 4 minuty (lub aż marynata się zapiecze, ale nie spali) – u mnie w 195 st. C (grill z nawiewem), na drugim poziomie od góry. Od razu posypać sezamem i podawać – np. z blanszowanymi warzywami (lekko posolonymi i np. skropionymi cytryną), kiszonkami lub ziołami, kuskusem lub makaronem azjatyckim.

tofu z misoMam wrażenie, że gdzieś w internecie mignął mi podobnie przyrządzony bakłażan – i to jest plan na kolejny raz ;).