Rajskie JabłkaPamiętacie może zeszłoroczną wycieczkę na Dolny Śląsk? Skupiłam się wtedy na szlaku rodzinnym, czyli Wrocławiu i Kotlinie Kłodzkiej, najdalej na zachód zapuszczając się do Miłkowa (szeroko rozumiane okolice Karpacza). Tak naprawdę chciałam jednak wtedy zajechać dalej, do Rajskich Jabłek – ale Witek i Bea (których możecie też kojarzyć jako twórców Magazynu Kuchennego) dopiero zaczynali wtedy przyjmować gości. Co się odwlecze… itd., albo wędrując na południowy zachód od Torunia w końcu dojechaliśmy do Pławnej Górnej i pewnego domu gościnnego w starej stodole ;).

Dolny Śląsk, część druga: Dolina Bobru i okoliceMogę być nieobiektywna, ale ta część kraju bardzo do mnie przemówiła – znacznie bardziej niż popularna (a nawet czasem oblegana 😉 wschodnia połowa województwa. Krajobrazy łagodnie pagórkowate – jak powiedział M „trochę Toskania, tylko z innymi drzewami” (dodałabym „i z poniemiecką zabudową” – otoczenie bardzo pasowało mi do wówczas zakończonej lektury), a turystów przyjemnie niedużo, i chyba nie było to (tylko) związane z koronawirusem. PławnaOczywiście, może miałabym inne wrażenia, gdybyśmy dojechali do Świeradowa czy do Szklarskiej Poręby (oddalonych o ok. 30 minut jazdy od naszego lokum); ominęliśmy również mniejsze i większe miasta (jak Jelenia Góra czy Lwówek Śląski). Wystarczyła nam przebieżka połączona z wędrówką po okolicznych wzgórzach, plus inne bardziej lokalne atrakcje: dłuższy spacer po ścieżkach dookoła Jeziora Pilchowickiego (znanego z malowniczej zapory oraz również ostatnio z „filmowego” mostu – do którego zresztą nie doszliśmy, bo wybraliśmy się w zupełnie inną stronę, by wspiąć do punktu widokowego pt. Kapitański Mostek) czy odwiedzenie Wlenia, który jest uroczym, cichym miasteczkiem, z ruinami zamku na wzgórzu, do których warto się wspiąć (a potem jeszcze wejść na zamkową wieżę – dla widoków). Jako nagrodę polecam potem podejść kilka minut do malowniczego Pałacu Lenno i kawiarni, której wypieki mi zachwalano przed przyjazdem, i rzeczywiście warto (sernik bardzo polecam, a M szarlotkę również chwalił – niestety ominęłam ją ze względu na bezę włoską).

Pałac LennoTrzecią atrakcją w Dolinie Bobru jest wieża w Siedlęcinie, z namalowanym na ścianie „komiksem” nt. Rycerzy Okrągłego Stołu (tak, też mnie to zaskoczyło). W soboty podobno mieści się tam ciekawy targ – nasz pobyt przypadł na dni powszednie – ale lokalizacja ze względu na atmosferę i wnętrza wydawałaby mi się niezłym miejscem do urządzenia (poza pandemią) kameralnych koncertów, jeśli akustyka jest właściwa.

Dolina Bobru/jez. PilchowickiePoza ww. aktywnościami spędziliśmy sporo czasu na tarasie Rajskich Jabłek (czyli „rajskim tarasie” ;)), popijając piwo z Wlenia (Browar Dolina BoBRU), patrząc na przeciwległe wzgórze lub razem z kotką Lilu obserwując koty po drugiej stronie drogi. Polecam nocleg wszystkim, którzy lubią ciszę, spokój, kameralne miejsca i są pełnoletni (bo to tzw. azyl dla dorosłych). No i lubią jeść, bo w końcu to miejsce prowadzone przez parę blogerów kulinarnych, przy czym jedno z nich to zawodowy szef kuchni ;).

Rajskie JabłkaSzczerze mówiąc, śniadania w Pławnej zaliczam do jednych z moich ulubionych w historii podróży, tzn. lubię je sobie z rozmarzeniem wspominać. Niestety głupio sfotografowałam tylko jedno (obok), i to niecałe, bo nie widać na nim jajka (chyba było tym razem w szklance ;), dżemów Bei czy wypiekanego co rano pieczywa – są za to fantastyczne winne dolma robione przez Witka. Trzeciego dnia pobytu również załapaliśmy się na obiadokolację azjatycką w wersji wege, przygotowaną dla nas i jeszcze jednej pary, z bibimbap jako daniem głównym. Nie ukrywam: chętnie bym wróciła, i mam nadzieję, że się uda.

Rajskie JabłkaPrzeglądając wpis widzę, że wygląda to może na podróż mało kulinarną, ale oprócz opisanymi posiłkami w Rajskich Jabłkach oraz Cafe Lenno byliśmy głównie w prostym trybie piknikowym (ładnych i/lub wygodnych miejsc nie brakowało, od podnóża ww. wieży w Siedlęcinie po skraj pola za pałacem w Maciejowcu). Mam jednak w zanadrzu jeszcze jeden adres: gdyby się wam (jak mnie drugiego dnia) zachciało pierogów, polecam niepozorną restaurację Paprotka przy rynku w Mirsku (mniej więcej w ½ drogi między Świeradowem a Lubomierzem). Są ruskie (gotowane), odsmażane chłopskie (ruskie z mięsną okrasą) i jest bukiet surówek, wszystko uczciwe i bez zadęcia.