Można wiele powiedzieć o naszym ogrodzie, ale nie to, że brakuje w nich pokrzyw. Ba, latem mamy nawet coś w rodzaju plantacji na bardziej podmokłej części. Z racji posiadania tej obfitości surowca pod nosem próbowałam go parę razy wykorzystać go jako zamiennik szpinaku i niestety, za każdym razem uznawałam, że szpinak ma więcej smaku ;). A jednak, gdy zobaczyłam u Jamie’ego Olivera uroczy zbiór zdjęć pt. wykorzystajmy dzieci do zbieractwa i przeczytałam składniki ravioli (są wypełnione serem oraz porem, jest i masło, a pokrzywa robi za zielony wypełniacz), uznałam, że to może być dobre. Miałam rację ;). Ilość składników dobrałam na oko, i pod gotowy farsz dopasowałam ilość makaronu (ciasto miałam już wcześniej zagniecione). Co ważne: a) pokrzywę można spokojnie zastąpić świeżym szpinakiem lub zblanszowanym, porwanym jarmużem (samymi liśćmi)/boćwiną (jw.) oraz b) można poniższy farsz wpakować w ciasto pierogowe (choć jak raz zacznie się robić makaron domowy, to przepadło).
Składniki (na ok. 14 większych sztuk):
- ¼ ciasta na makaron z tego przepisu
- litr surowych liści pokrzywy
- dwie garści startego sera (albo sam wyrazisty twardy, np. cheddar/tylżycki/bursztyn, albo zmieszany 2:1 z parmezanem)
- 1 większy por (biała część)
- 3 łyżki masła
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa do smaku
Zacząć od zebrania (w rękawiczkach, chyba, że jesteście masochistami) liści młodych pokrzyw – w razie wątpliwości zbierać te mniejsze rośliny lub małe wewnętrzne liście z większych roślin, opłukać wodą. Pora pokroić w cienkie półplasterki, oprószyć lekko solą, zeszklić na łyżce stopionego masła na małym ogniu (można pod częściowym przykryciem), co zajmie przynajmniej kilkanaście minut. Dodać pokrzywy, nakryć całość pokrywką, dusić chwilę, aż pokrzywa stanie się ciemnozielona. Doprawić solą, pieprzem i gałką do smaku, zdjąć z ognia i zmieszać z serem, zweryfikować doprawienie. Pozostałe masło stopić, odstawić na bok.
Makaron rozwałkować możliwie cienko (u mnie na 7 z 9 ustawieniu maszynki ), pociąć na kilkanaście prostokątów (albo 20+, przy mniejszym formacie). Układać na jednej stronie każdego kawałka ciasta niepełną łyżkę farszu (łyżeczkę w małych), przykryć pustym kawałkiem ciasta, skleić całość w kwadrat. Można też oczywiście wyciąć okrągłe pierożki.
Gotować w dużej ilości osolonej wody, ok. 2 minuty od wypłynięcia. Podawać od razu, polane masłem.
Owszem, są to dość koślawe ravioli XXL, ale za połączenie domowego makaronu, nabiału i wkładki warzywnej zawsze w moim odczuciu wygrywa. Zawsze gdyby ktoś się czepiał braku symetrii można wyjaśnić, że to przecież domowe, czyli właściwie rustykalne ;).
PS. Jeśli przemawia do Was ten przepis, to zerknijcie również na raviolo z żółtkiem.
Z takim nadzieniem jeszcze nie jadłam! jestem ciekawa smaku.