Pamiętacie mój wpis o warszawskich kawiarniach do pracy? Mam kolejne typy w tym zakresie, więc czas na aktualizację.
Labour Café i Coworking to właściwie miejsce-ideał do takiego wpisu, bo w samym zamierzeniu właśnie kawiarnia do pracy. Mieści się niezupełnie w ścisłym centrum, za to blisko np. uniwersytetu, bo na tyłach Tamki (wejście od Ordynackiej). Lokal składa się ze „zwykłej” części kawiarnianej od frontu i pokoju do pracy (choć można tam również jeść/pić) w głębi. Jak wygląda pokój do pracy? Widać go na zdjęciu obok: sala z dużym stołem pośrodku i paroma mniejszymi stanowiskami przy ścianach (do prądu jest gdzie się podłączyć), do tego antresola bardziej do gadanych spotkań (przynajmniej do tego służyła za każdym razem, gdy tam byłam). Po przymknięciu drzwi do sali dźwięki (np. muzyka) z części kawiarnianej są w dużym stopniu wytłumione, co sprzyja skupieniu – choć oczywiście może trafić się grupa dyskutujących studentów, która ten efekt przynajmniej częściowo zniweluje, ale to w końcu nie czytelnia z zakazem rozmów. A co jeść i pić? Poza oczywistościami typu kawa, herbata, słodkie i kanapki są danie lunchowe czy sałatki (polecam tą z serem halloumi), a także lemoniady domowe oraz np. herbaty zimowe z dużym dodatkiem owoców i korzeni. Jedyne chyba, czego mi brakuje, to ogólnodostępnej wody z kranu czy filtrowanej i szklanek, bo wydaje mi się to już obecnie standardem.
Na Na bank zwróciłam uwagę przechodząc przez plac Bankowy i kątem oka zauważając znajomą, siedzącą przy stoliku pełnym papierów (czyt. przy pracy ;). Lokal jest duży a stoliki niezbyt blisko siebie (duży plus); do pracy wydaje mi się lepsza część na prawo, jako bardziej na uboczu i spokojniejsza. Menu spożywcze jest dość skromne (z wytrawnych poza kanapkami widziałam tylko tarty), ale duży plus za szeroki wybór napojów: poza różnymi kawami, również alternatywnymi, wiele herbat, napary (np. pomarańczowy z imbirem – mój hit, a jest go cały dzbanek 😉 czy… kakao – wytrawne i podawane jak duże cappuccino. Nie da się też ukryć, że to świetna lokalizacja, jeśli ktoś przemieszcza się komunikacją miejską.
To były miejsca na plus, gdzie w przyszłości chętnie będę stukać. Są jednak też dwa które do pracy niekoniecznie się nadają…
Kawiarnia ma obecnie dwie lokalizacje, na Tamce i Brackiej. Menu teoretycznie takie samo, ale mam wrażenie, że na Brackiej kawa jest lepsza – serwują mój obecnie ulubiony format (cortado) pod nazwą Gibraltar, i mogę go śmiało polecić. Do jedzenia zasadniczo kanapki, drobne rzeczy śniadaniowe plus słodycze (te ostatnie nie w moim guście, tzn. z dominacją kremów – a przynajmniej tak było przy dwóch podejściach do gablotki deserowej w odstępie paru miesięcy). Obydwa lokale są dość małe (zwłaszcza Bracka – mimo dodatkowej antresoli z zabójczymi schodkami), popularne i z gęsto ustawionymi stolikami, przy czym część to wysokie stołki barowe. Osobiście nie pracuje mi się za dobrze, jak ktoś przytupuje za plecami czekając na stolik, lub regularnie trąca siedzenie przechodząc, bo jest wąsko ;). Z podobnych powodów…
Coffeedesk na Wilczej (który część z was może znać jako sklep internetowy z kawą i akcesoriami) nie znajduje się wysoko na liście, choć obecność gniazdek elektrycznych przy każdym chyba stoliku/stołku barowym świadczyłaby, że właściciele nastawiają się na klientów z laptopami (i za to im chwała). Niestety, w okolicy południa w dzień powszedni wcisnęłam się na ostatnie wolne miejsce, właśnie na stołku barowym, i ze względu na hałas (= bliskość lady/kasy) skoncentrować się było ciężko. Ponadto choć kanapki na plus (dobry chleb, i dla wegan też się znajdą), kawa mnie nie zachwyciła.
Podejrzewam, że CDN ;).