DyniaDyniowych przepisów na Coś niecoś nie brakuje, i w archiwum znajdziecie np. gnudi dyniowe, które próbowałam zrobić na bazie najlepszych „golasów” serowych wg April Bloomfield. Ostatecznie coś tam wyszło, dlatego jest przepis, ale jakoś do nich potem nie wracałam. Wpadły mi za to w oko pomarańczowe kopytka u Ani Truskawkowej i spodobała mi się ich prostota – choć dodałam od siebie i trochę gałki (bo to w końcu dynia), i parmezanu (nie muszę chyba tłumaczyć). Masła szałwiowego jest zdecydowanie więcej ;). Porcja jest obfita, tzn. dla trzech lub nawet czterech osób (jeśli są jakieś dodatki lub np. zupa/przystawka), ale dwie głodne czy też łakome (hem, hem) też sobie z tą obfitością skrobi poradzą ;). Co jednak moim zdaniem istotne, i o czym wspomina Ania, ale będę bardziej od niej surowa: nie można przesadzić z mąką. Dałam dolną ilość sugerowaną w oryginale i choć ciasto było trochę lepkie, na posypanej mąką stolnicy dało się je uformować i potem podzielić na sztuki. Masę przygotowałam poza tym ok. godzinę przed gotowaniem – ukształtowaną w wałek przykryłam i wyniosłam do chłodnej spiżarni (można oczywiście także umieścić w lodówce, owiniętą w folię – tak może posiedzieć spokojnie kilka h).  Kopytka

Składniki (dla 2-4 osób):

  • Ok. 400g ziemniaków
  • Ok. 300g upieczonej dyni piżmowej/hokkaido
  • 1 średnie jajo
  • Ok. 120g mąki + dodatkowa do podsypania
  • 2 łyżki startego parmezanu + dodatkowy do posypki
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa (starta na świeżo, u mnie hojne dwie szczypty)
  • Ok. 50-60g masła i garść szałwii – do podania

KopytkaZiemniaki obrać, ugotować w normalnie osolonej wodzie, osuszyć, przecisnąć przez praskę i rozgnieść. Upieczoną dynię obrać, przestudzić, oprószyć solą, rozgnieść i połączyć z ziemniakami. Dodać jajo, mąkę, 2 łyżki parmezanu, gałkę, odrobinę pieprzu i dodatkową hojną szczyptę soli. Całość dobrze wymieszać i wyrobić gładkie ciasto. Uformować wałek, podsypując mąką tyle, ile to konieczne (można, jak wcześniej pisałam, go w tym momencie schłodzić) i odcinać plastry ciasta na kopytka – można je odciskać na ząbkach widelca na modłę włoską a la gnocchi, jak ja się starałam, lub kształtować mini wałeczki (które chyba jednak bardziej mi się podobają).
W między czasie przygotować masło: stopić na średnim ogniu, dodać szałwię i jeszcze gotować, aż liście będą chrupkie a masło ściemnieje. Uformowane kopytka gotować na raty (u mnie aż trzy), w dużej ilości osolonej wody, przez ok. 2 minuty od wypłynięcia. Podawać polane masłem i posypane serem.