Chutney (głównie) gruszkowy

W tym roku obrodziły nam gruszki. Miałam w związku z tym wiele planów kulinarnych, ale skończyło się na marmoladzie jabłko & gruszki, gruszkach na serniku oraz wielu owocach jedzonych solo lub w soku. Ostatnie owoce trafiły do chutney; kilka lat żadnego nie robiłam, bo chętnych do spożycia jakoś brakowało. Choć z przepisów na blogu ten na pikantny jabłkowy  uważam za całkiem udany, chciałam coś mniej octowego i łagodniejszego. U Nigela Slatera (Tender II) znalazłam chutney ze śliwek, który przerobiłam na (głównie) gruszki, redukując lekko cukier, zmieniając źródło ostrości (na świeżą papryczkę chilli) oraz częściowo ocet.

Słoik gotowego sosu pojechał na spotkanie rodzinne, gdzie miał towarzyszyć serom (z Ranczo Frontiera, które niezmiennie polecam), ale wzbudził zainteresowanie wcześniej, jako potencjalny zamiennik żurawiny (do pieczonej kaczki). I ostatecznie… do serów nic nie zostało ;). W związku z takim chrztem bojowym, przepis mogę ze spokojnym sumieniem polecić.

Chutney (głównie) gruszkowy

Składniki (4 niewielkie słoiki):

  • 750g gruszek (lub innych owoców: u mnie były głównie gruszki, jedno jabłko i kilka śliwek do wagi), waga po obraniu i wydrążeniu
  • 350g cebuli (2-3 sztuki)
  • 125g rodzynek
  • 200g brązowego cukru (jasnego lub ciemnego muscovado)
  • 1 mała papryczka chilli (z pestkami)
  • łyżeczka soli
  • 2 łyżeczki gorczycy
  • 300ml octu jabłkowego (najlepiej domowego)
  • laska cynamonu

Owoce wydrążyć/obrać*, z grubsza posiekać, to samo zrobić z cebulą, umieścić w rondlu. Dodać wszystkie pozostałe składniki, zagotować, skręcić ogień na mały i gotować (co jakiś czas mieszając), aż całość się rozpadnie na brązową masę – u mnie zajęło to ok. 1,5h. Przełożyć do czystych, wyparzonych słoików i krótko spasteryzować.

* I z obierek zrobić ocet. Będzie w sam raz do kolejnego sosu ;).