Kotlety dwa: dla mięsożerców i wegetarian

Nie jestem mistrzem smażenia kotletów. Większość popełnionych przeze mnie się mniej lub bardziej rozpadła ;), więc gdy uda mi się znaleźć przepis dla opornych (czyt. kotleciki/burgery trzymają kształt i przed, i po obróbce), uważam, że warto go uwiecznić. Drugim kluczem do sukcesu jest odpowiednie nagrzanie patelni (używam stalowej) i dopiero nagrzaną natłuścić, plus smażenie partiami, bez tłoku i w nie za wysokiej temperaturze, plus trzymanie już usmażonych kotletów w cieple.

Przepis na kotlety kalafiorowe znalazłam na str. 23 letniego wydania wirtualnego czasopisma, Magazynu Kocioł. Trochę się zawiesiłam nad kaszą jaglaną; teoretycznie wiem, że dobrze zlepia (użyłam jej np. do burgerów warzywnych), ale nie jestem w stanie się zmusić, by mieć na stanie tylko do takich celów produkt ogólnie nielubiany ;). Zastanawiałam się nad inną kaszą, ale żadna nie wydawała mi się wystarczająco lepliwa – w przeciwieństwie do płatków owsianych. Świetnie pasowały mi też do otrąb owsianych, których użyłam zamiast bułki tartej, bo jak zawsze jej nie miałam ;). Oto więc moja wersja, nieco inaczej też doprawiona (i z ½ składników oryginału).

Składniki (ok. 8-9 sztuk):

  • 300g ugotowanego (na parze lub w wodzie) kalafiora
  • 50g zaparzonych płatków owsianych (błyskawicznych)
  • ½ cebuli
  • 1 małe jajo
  • łyżka bułki tartej lub otrąb owsianych, plus dodatkowa do obtoczenia kotletów
  • 1/2-1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • łyżka posiekanej kolendry
  • ½ łyżeczki przyprawy korzennej, np. baharat, advieh lub ras-el hanout
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • sól i pieprz
  • olej do smażenia

Płatki zwilżyć niewielką ilością wrzątku – tyle, by namokły, odstawić na kilka minut pod przykryciem. Kalafiora rozgnieść praską do ziemniaków; cebulę drobno posiekać i zeszklić na niewielkiej ilości oleju. Namoczone płatki dobrze osączyć, jeśli to konieczne, połączyć z kalafiorem i cebulą. Całość doprawić do smaku solą, pieprzem, przyprawą korzenną i gałką. Dodać pozostałe składniki (jajo, bułkę/otręby i mąkę), dokładnie wymieszać. Gdyby masa była zbyt mokra, dodać jeszcze trochę bułki tartej lub otrąb. Formować okrągłe kotlety, obtaczać w bułce/otrębach, smażyć partiami, do zrumienienia z obu stron, zgodnie ze wskazówkami we wstępie (patelnia rozgrzana najpierw bez tłuszczu, nie za wysoka temperatura, nie robić tłoku na patelni, kotlety formować nie za duże i każdy lekko spłaszczyć na patelni podczas smażenia, jeśli to konieczne, dolać oleju między partiami). Gotowe kotlety przenosić albo do piekarnika (np. 100-120 st. C), albo do innego garnka/głębokiej patelni, i podgrzewać na małym ogniu. Po usmażeniu wszystkich kotletów, jeszcze podgrzewać je do 10 minut przed serwowaniem w nie za wysokiej temperaturze (można i układać warstwowo; chodzi o to, by środek był dobrze wysmażony). Podawać z dowolnymi warzywami i np. sosem z tahiny (prostym, czosnkowym lub z dodatkiem jogurtu).

Kotlety dwa: dla mięsożerców i wegetarian

Ponieważ jest lato, wiadomo, że regularnie wertuję Jerusalem Ottolenghiego. Z nowinek usmażyłam (rzutem na taśmę 😉 foremne, ale bardzo, bardzo niefotogeniczne placki z boćwiny (w książce też nie ma zdjęcia 😉 oraz klopsiki drobiowe z dodatkiem cukinii, albo mamy kolejny hit klopsowy (obok tych z bobem/groszkiem, które w sezonie muszą być) – nie rozpadający się! W oryginale miały być indycze, ja użyłam zmielonej piersi kurczaka. Zrobiłam także sugerowany sos śmietanowo-jogurtowy, choć ten z tahiny jw. też by pasował. Do sugerowanych ziół można podejść nieco kreatywnie: można zastąpić kolendrę częściowo też lubczykiem, dodać trochę estragonu, majeranku czy oregano.

Składniki (dla ok. 4 osób/15-18 sztuk):

  • 500g zmielonego mięsa drobiowego,
  • ok. 200g startej cukinii (1 większa sztuka),
  • garść posiekanego szczypiorku lub dymki,
  • 1 jajo,
  • 2 łyżki posiekanej mięty,
  • 2 łyżki posiekanej kolendry,
  • 2 ząbki czosnku (przeciśnięte przez praskę lub drobno posiekane),
  • łyżeczka kuminu (mielonego/roztartego w moździerzu)
  • łyżeczka soli
  • ½ łyżeczki (lub do smaku) grubo mielonego pieprzu
  • ½ łyżeczki ostrej papryki/chilli,
  • olej do smażenia (ok. 6 łyżek)

Do podania (sos):

  • 100g kwaśnej śmietany (12-18%),
  • 150g jogurtu bałkańskiego/greckiego,
  • łyżeczka skórki startej z cytryny,
  • łyżka soku z cytryny,
  • 1 mały ząbek czosnku (przeciśnięty przez praskę lub super drobno posiekany),
  • 1,5 łyżki oliwy,
  • łyżka sumaku,
  • ½ łyżeczki soli
  • ¼ łyżeczki pieprzu

Składniki sosu dokładnie wymieszać, odstawić do przegryzienia (można w lodówce).

Wymieszać dokładnie wszystkie składniki klopsów (poza olejem), uformować kotleciki o podobnej wielkości. Smażyć partiami, podobnie jak placki w poprzednim przepisie (i zgodnie z zawartymi tam sugestiami/uwagami). Gotowe kotlety (podobnie jak te kalafiorowe) albo trzymać w cieple, nawet warstwami, w przykrytym rondlu na małym ogniu, albo, zgodnie z sugestią autora, umieścić je w piekarniku w 200 st. C (termoobieg) na 5-7 minut po usmażeniu. Podawać z wcześniej przygotowanym sosem i np. pitami, kiszoną cytryną (u mnie była ta z nowszego przepisu, bo słoik mieszka sobie od kilku miesięcy w lodówce) oraz np. melitzanosalatą lub inną formą warzyw (pomidory w sezonie są zawsze mile widziane ;).

Sądzę, że skoro mam taką dobrą fazę, muszę wrócić do Ottolenghiego klopsów z dorsza, które zapamiętałam jako bardzo smaczne danie… o konsystencji fish curry, gdyż nawet M wezwany na pomoc nic nie pomógł na wątpliwą strukturę pulpetów ;).

Kotlety dwa: dla mięsożerców i wegetarian