Botwinka. Jarzynka.

Moja Mama zawsze duszoną botwinę, podawaną na ciepło, nazywała „jarzynką”. Zazwyczaj jako ten leń wpraszałam się do niej na botwinkę na obiad; w tym roku wreszcie zrobiłam sama. Znów ciągaliśmy się za ucho przy stole 😉

Składniki: 2 pęczki botwinki, 2 ząbki czosnku, oliwa, masło, sól, pieprz,  3 łyżki śmietany, łyżka mąki, opcjonalnie: cukier do smaku, zioła (hyzop/cząber, koperek)

Botwinka. Jarzynka.

Botwinę (liście, łodygi, buraki). umyć dokładnie. Moje buraczki były mikroskopijne i nie wymagały obierania, większe należy obrać lub chociaż oskrobać. Całość posiekać. W rondlu rozgrzać oliwę z łyżeczką masła, dorzucić czosnek (obrany, posiekany drobno), chwilę przesmażyć, dorzucić botwinę. Całość wymieszać, po chwili smażenia podlać wodą, dodać sól, pieprz i – u mnie – ok. łyżki posiekanego hyzopu, bo wymagał zużycia (nie jest to jednak konieczne, ani tym bardziej ortodoksyjne :). Dusić na średnim ogniu, pod przykryciem, ok. 20-25 minut. Odkryć rondel, sprawdzić doprawienie (ja dodałam na tym etapie łyżeczkę cukru), dodać śmietanę (18%) wymieszaną z łyżką mąki. Delikatnie podgrzewać jeszcze kilka minut. Tuż przed podaniem opcjonalnie wmieszać trochę posiekanego, świeżego koperku.

Taką „jarzynkę” można jeść na obiad jako dodatek do jajka sadzonego i młodych ziemniaków, albo z kotletem – wegetariańskim gryczanym lub szpinakowym, albo zwykłym, mięsnym mielonym. Dobrze komponuje się także w towarzystwie młodego kalafiora. A gdy się zrobi cieplej, może skuszę się na pięknie różowy, botwinkowy chłodnik