Zastanawiając się niedawno nad szybkim sosem do domowego makaronu, który zawierałby i paprykę, i pomidory, trafiłam na ten przepis. Pomysł upieczenia warzyw, zmiksowania i zmieszania z pomidorami wydał mi się genialnie prosty, dlatego trzeba go rozpowszechniać ;). Papryka zasadniczo zyskuje po ściągnięciu skórki, ale jeśli się ją doda do pomidorów, smak jest na tyle stłumiony, że nie ma znaczenia, czy jest obrana, czy nie (o czym się kiedyś przekonałam, przy innym, niezmiksowanym sosie). Możecie jednak ściągnąć najbardziej przypalone kawałki skórki, bo po zmiksowaniu mogą nadać posmak goryczki.
Składniki (4 porcje):
- 3 większe papryki, w jednym lub zbliżonym kolorze (tj. czerwone i pomarańczowe, ew. żółte i pomarańczowe)
- 1 średnia cebula
- 3-4 ząbki czosnku
- ulubione zioła (np. cząber, tymianek lub oregano), suszone (łyżeczka) lub świeże (łyżka)
- olej
- 500ml passaty/przecieru domowego
- sól i ostra papryka do smaku
Paprykę umyć, wydrążyć pestki, usunąć ogonki, podzielić każdą na 2-4 części. Cebulę obrać, przekroić na ½, ząbki czosnku tylko zmiażdżyć, nie obierać. Warzywa rozłożyć na blaszce, posmarować niewielką ilością oleju i rozrzucić na wierzchu zioła. Piec ok. 25-30 minut w 220 st. C, aż zmiękną a skórka papryki zacznie się przepalać. Lekko przestudzić, obrać czosnek i zmiksować całość w malakserze lub ręcznym mikserem. Wymieszać z passatą, doprawić do smaku. Podawać ze świeżo ugotowanym makaronem, najlepiej domowym, posypane niewielką ilością parmezanu i np. świeżymi ziołami.
PS. W gruncie rzeczy przepis to pochodna TEJ lub TEJ zupy – co napawa mnie tym większym smutkiem, że w tym roku dynie mi nie obrodziły, a ulubionej Amazonki na targu nie dostanę :(.