Wiem, że część Polski płacze tego lata, że są upały, tzn. przyjmuję to do wiadomości. U nas na północy 😉 te upalne dni w 2017 można policzyć na palcach jednej ręki. Powiedziałabym, że konieczność włączania wentylatora jest dla mnie wyznacznikiem tzw. hicy, i do tej pory taka potrzeba zdarzyła się na Mazurach ze cztery razy. Zważywszy na to, że właśnie mija połowa sierpnia, nie spodziewam się zbyt wielu kolejnych takich dni ;).
Niedawnego, wyraźnie chłodniejszego poranka zaczęłam widzieć dookoła siebie jesień. Nie żeby ciemniały mi dynie (to drażliwy temat w tym roku; nie wiem, o co chodzi tym roślinom, ale mam wrażenie, że wyhodowałam grupę ładnych dyniowych wałachów…), ale światło jakieś takie jaskrawe, pajęczyn więcej, rosy więcej, noce jeszcze zimniejsze… Podczas takiego napadu miłej melancholii oraz w aurze „na sweter” powstał domowy makaron z podrobami, które zostały z zamówienia wiejskich kurczaków (sztuk cztery). Bób i cavolo nero to dodatek z ogrodu (tzn. to, co z tego cavolo nero zostało po działaniach ślimaków oraz bielinka, choć twardo z &@*@*!^ walczę).
Uwaga: wątróbka wychodzi, w moim odczuciu, średnio wysmażona, tj. nie krwista, ale kremowa w środku. Jeśli lubicie mocniej wysmażoną, trzeba gotować ją dłużej.
Składniki (2 porcje):
- 4 wątróbki + 4 serca kurze
- 2 grubsze plastry boczku,
- 1 mała cebula,
- 8-10 ziaren jałowca,
- kilka łyżek czerwonego wina,
- mała garść wyłuskanego, raczej młodego bobu*,
- garść cavolo nero lub jarmużu (same liście, bez nerwów),
- estragon – 2 łyżki (1/2 do gotowania, 1/2 na surowo do posypki)
- makaron z ½ porcji z tego przepisu, rozwałkowany i pokrojony w pappardelle
Boczek pokroić w kostkę, wytopić tłuszcz na małym ogniu (gdyby był chudy, trzeba będzie się . Cebulę pokroić w kostkę i zeszklić na boczku. Dodać zmiażdżone ziarna jałowca. Podroby oprószyć solą i pieprzem, przesypać mąką, obsmażyć krótko na patelni z cebulą i jałowcem. Podlać całość winem i dusić ok. 2-3 minut, dodać bób*, jarmuż i 1/2 estragonu. Jeśli to konieczne, podlać wodą, skręcić ogień na mały i gotować pod przykryciem kolejne 7-8 minut (pod koniec zacząć gotować makaron – cienko rozwałkowanemu pappardelle wystarczy ok. minuta od ponownego zagotowania wody i wypłynięcia). Sprawdzić doprawienie. Podawać ugotowane pappardelle z kopiastą chochlą sosu, posypane pozostałym estragonem.
* Gdyby bób był wyraźnie nienajmłodszy, można go dodać wcześniej, razem z winem.
Inny, wyraźnie letni, nie jesienny makaron z podrobami pokazywałam dwa lata temu.
W kilka dni później zrobiło się cieplej – nie na wentylator, ale w sam raz na zużycie drugiej porcji pappardelle z sosem pomidorowym na zimno, bez gotowania. Mąż pomidożerca zachwycony. Jest to prawdziwy domowy fast food, zważywszy na czas przygotowania, ale składniki muszą być naprawdę dobre. Pomidory jednak teraz najlepsze, więc nie powinien być to problem.
Składniki (2 porcje):
- 1 bardzo duży (lub 2 średnie), soczysty, b. aromatyczny i dojrzały pomidor (np. malinowy lub bawole serce)
- garść bazylii
- 1 duży ząbek czosnku
- szczypta soli
- ok. 2 łyżek startego parmezanu
- oliwa (jak najlepsza)
- makaron z ½ porcji z tego przepisu, rozwałkowany i pokrojony w pappardelle
Pomidora sparzyć, obrać ze skórki. Zetrzeć na tarce o dużych oczkach – można nad sitkiem, żeby złapać sok, można celowo sok zostawić i nie odcedzać, bo przyjemnie ewentualny nadmiar wypić potem z talerza, ale jest to mniej eleganckie. Wymieszać miąższ z ząbkiem czosnku przeciśniętym przez praskę i szczyptą soli. Ugotować makaron, odcedzić. Wyłożyć ½ porcji pomidorów na każdy talerz, dodać trochę parmezanu, bazylię i delikatnie skropić oliwą. Podawać od razu.
A inny makaron z surowym pomidorem już tu się pojawił, z dodatkiem małży.