Lemoniada z pieczonych cytrusów

Gorąco u Was? Na Mazurach od kilku godzin zbiera się na burzę, ale zebrać nie może ;). Choć słońce za chmurami, nie da się ukryć: nastała pora napojów chłodzących! Do tej pory uważałam, że najlepszy patent na lemoniadę to zmiksowanie całych owoców; ba, wciąż uważam, że to świetna metoda dla tych, co lubią kwaśne. Zaintrygował mnie jednak pomysł, o którym przeczytałam na portalu The Kitchn – napój z pieczonych owoców. Pieczenie daje słodszy, głębszy smak soku cytrynowego (lub, w moim przypadku, cytrynowo-limonkowego), który wymaga mniejszego dosładzania. Co więcej, jeśli, jak ja, bardzo dokładnie wyciśniecie sok z upieczonych skórek, bez filtrowania czy odcedzania miąższu, na pewno do dzbanka wpadnie też trochę albedo, dzięki czemu napój uzyska lekką (lekką, zaznaczam) nutę goryczki: prawdziwa gratka dla fanów toniku czy Schweppes bitter lemon (do których należę).

The Kitchn zasugerował tylko metodę postępowania z owocami, proporcje pozostawiając własnemu uznania, oto więc jak uzyskałam litr lemoniady:

Składniki: 2 cytryny i 1 limonka, ew. 3 cytryny (idealnie niepryskane, ew. sparzone); 2 łyżki miodu/syropu cukrowego (lub więcej do smaku)

Cytryny przekroić na 1/2, ułożyć nacięciem do dołu w naczyniu żaroodpornym. Piec ok. 30-40 minut w 200 st. C. (termoobieg), aż skórki lekko się pomarszczą/przypieką. Przestudzić. Dokładnie wycisnąć sok do dużego dzbanka (przez sitko, jeśli przeszkadza wam miąższ i ew. upieczone albedo, w moim odczuciu jednak niefiltrowana lemoniada jest lepsza), dodać miód/syrop, dopełnić wodą. Zweryfikować słodycz. Dokładnie schłodzić.

Można rozważyć i inne dodatki smakowe: pieczenie owoców z wbitymi goździkami (np. po jednym na owoc), liście świeżej mięty lub melisy dodane do dzbanka, plasterki ogórka/truskawek, starty świeży imbir, dodatek soku wyciśniętego z pomarańczy, itd. Lato jeszcze się nie zaczęło ;).

Z innych napojów orzeźwiających na blogu były…