Szakszuka na blogu była dwojaka – klasyczna i bakłażanowa. Do tej pory jadłam ją tylko na śniadanie, ew. jeśli trzeba było awaryjnie kogoś późno nakarmić (bo to jednak oczko bardziej wyrafinowanie niż jajecznica ;). Niedawno jednak miałam pęczek pierwszej w tym roku botwinki, którą postanowiłam rozmnożyć za pomocą pomidorów (jako danie obiadowe) na wariant mojej ukochanej „jarzynki”. Gdy już składniki bulgotały na patelni, pomyślałam… a właściwie czemu nie wbić w to jaj? I tak oto wyszła kolejna szakszuka.
Składniki:
- olej/oliwa, ew. z małym dodatkiem masła
- 2 ząbki czosnku
- 2 małe pęczki botwinki z mikro buraczkami, ew. 1 trochę większy
- 200ml przecieru pomidorowego
- sól, pieprz, koperek
- 2-4 jaja
Czosnek posiekać, przesmażyć na średnim ogniu na oleju (opcjonalnie z małym dodatkiem masła), dodać posiekaną botwinkę (buraczki obrane/oskrobane i posiekane w kostkę, cała reszta – bardzo z grubsza). Chwilę przesmażyć, skręcić lekko ogień, podlać paroma łyżkami wody i dusić pod przykryciem ok. 10 minut. Dodać pomidory, oprószyć solą i pieprzem, dusić kolejne 10 minut, lub aż buraczki będą wyraźnie miękkie. Sprawdzić doprawienie. Jeśli sos wydaje się za rzadki, odparować kilka minut na mocniejszym ogniu. Zrobić w sosie dołki, wbić jaja, smażyć, aż się zetną (można pod koniec pod przykryciem, ale uważać, żeby nie wyszły na twardo ;). Hojnie posypać koperkiem i podawać od razu, w idealnym świecie – z młodymi ziemniakami lub świeżym pieczywem.