Ostatnie gołąbki wege wspominam źle. Cóż z tego, że farsz z soczewicy był całkiem smaczny, ale dość sypki a liście boćwiny zupełnie nie chciały współpracować. W skrócie: wszystko się rozpadło, więc na jakiś czas mi się odechciało zwijania czegokolwiek. Minęło jednak kilka miesięcy i w ramach nieco bardziej ambitnego/czasochłonnego sobotniego obiadu postanowiłam zrobić bezmięsne z kapusty włoskiej. Luźną inspiracją był przepis w River Cottage Veg, poza tym pamiętałam, że poprzednia wersja takich gołąbków była bardzo udana.
Składniki:
- 1 niewielka głowa kapusty włoskiej, albo ok. 12 liści (+ 1-2 dodatkowe)
Farsz:
- 120g pęczaku lub grubego bulguru
- oliwa/olej
- 1 mała cebula, drobno posiekany
- 1 ząbek czosnku, jw.
- 50g koryntek*
- 50g orzechów włoskich
- skórka starta z 1 cytryny
- łyżka posiekanej natki pietruszki
- łyżka posiekanego koperku (ew. łyżeczka suszonego)
- 1/4 łyżeczki ziela angielskiego
- hojna szczypta ostrej papryki
- 1 jajo
- sól, pieprz
Ponadto
- ulubiony sos pomidorowy, u mnie taki jak zazwyczaj, dodatkowo doprawiony szczyptą ziela angielskiego
- opcjonalnie: ok. 100ml kwaśnej śmietany (18%) + łyżeczka mąki
* Jeśli ktoś ma, można spróbować dodać suszonego berberysu – efekt będzie inny (m.in. kwaśny), ale moim zdaniem także ciekawy.
Zacząć od namoczenia bulguru lub kaszy, ok. 1 godzinę przed gotowaniem. Kaszę następnie ugotować, aż będzie jeszcze lekko jędrna, bulgur wystarczy odcedzić w ostatniej chwili. Przygotować sos pomidorowy, odstawić na bok.
Zeszklić cebulę i czosnek na niewielkiej ilości rozgrzanej oliwy, wymieszać z ugotowanym pęczakiem/odcedzonym bulgurem. Dodać wszystkie pozostałe składniki nadzienia, dokładnie wymieszać, doprawić do smaku solą i pieprzem (jeśli nie chcecie jeść surowego jaja, dodajcie je na sam koniec a doprawcie farsz wcześniej).
Liście kapusty dokładnie umyć i zblanszować (rozumiem przez to przelanie wrzątkiem, jeśli ktoś bardzo chce, może je z minutę obgotować). Wysuszyć, rozłożyć na blacie, stłuc nerwy np. wałkiem. Dno sporego, żaroodpornego naczynia/garnka z pokrywką wyłożyć zapasowym liściem (lub dwoma) kapusty. Nakładać kopiastą łyżkę farszu na rozłożony liść, zwijać gołąbki, układać ciasno w garnku jeden obok drugiego (+ ew. dodatkowo w drugiej warstwie na wierzchu – u mnie nie zmieściły się tylko dwie sztuki). Całość zalać sosem pomidorowym (wcześniej jeszcze sprawdzić doprawienie – powinien być wyrazisty) i dodatkowo wodą, by płynu było do przynajmniej 1/2 wysokości gołąbków. Przykryć, umieścić w piekarniku nagrzanym do 160 st. C. (termoobieg) i piec przez ok. 50-60 minut, następnie odkryć i opcjonalnie posmarować śmietaną zmieszaną z mąką. Podkręcić temperaturę o 10 st. i zapiekać dodatkowe 20-25 minut. Można także na pierwszym etapie gotować gołąbki na średnim ogniu na kuchence zamiast w piekarniku (ja tak zrobiłam); gotowanie i zapiekanie można również rozdzielić w czasie nawet na dwa dni (bo jak wiadomo, gołąbkom wcale nie szkodzi wcześniejsze przygotowanie – wręcz przeciwnie).
Farsz jest zwięzły i zwijanie gołąbków z miękkich liści kapusty włoskiej to sama przyjemność. Jeśli chodzi o smak, chciałam lekko nawiązać do winnych dolma jedzonych np. w Turcji, i chyba mi się to udało – jest lekko korzennie, trochę słodko, aromatycznie. Gołąbki bardzo dobrze znoszą podgrzewanie, z wyjątkiem warstwy śmietany, która mimo dodatku mąki może przy drugim potraktowaniu ciepłem lekko się zwarzyć. Jeśli Wam to przeszkadza, lepiej z tego dodatku po prostu zrezygnować.