Ritschert

Podczas ostatniego pobytu w Austrii wpadł mi w ręce magazyn ilustrowany, w którym tylko szybko obejrzałam obrazki, ale który miał ciekawy kulinarny załącznik: broszurę z daniami z każdego regionu kraju, ułożonymi na zasadzie trzydaniowego menu (czyli był zestaw z Tyrolu, Karyntii, itd.). Niektóre przepisy zaciekawiły mnie na tyle, że sprawdziłam w słowniku wszystkiego niezrozumiałe dla mnie słowa, a jedno danie nawet od razu ugotowałam.

Ritschert znalazłam wśród dań ze Styrii. To bardzo gęsta, sycąca zupa (a może nawet Eintopf) z dodatkiem kaszy, ziemniaków, fasoli i wędzonki. Wiki informuje m.in., że to danie… więzienne ;). Ponieważ w swojej zupie, poza wodą, użyłam także 500ml bulionu, dodałam mniej wędliny, niż sugerowano, bo obkroiłam ją z tłuszczu. Można jednak dać samą wodę a ilość boczku zwiększyć, nadal nie przesadzałabym jednak z jego tłustością. Majeranek to mój dodatek, bo pasował bardziej, niż sugerowany tymianek.

Składniki (dla 2-4 osób):

  • 200g fasoli (dowolnej, u mnie Jaś) namoczonej na noc
  • 250g ziemniaków, najlepiej sałatkowych (nie mącznych)
  • ok. 70-120g wędzonki (patrz uwagi jw.)
  • 500ml bulionu (opcjonalnie) i ok. 500ml wody, lub sama woda (patrz uwagi jw.)
  • 100g pęczaku, najlepiej wcześniej namoczonego co najmniej 1h
  • sól/pieprz
  • liść laurowy
  • suszony majeranek
  • łagodny ocet (jabłkowy: domowy się świetnie nadaje lub z białego wina)
  • do podania: posiekana natka pietruszki

Namoczoną fasolę odcedzić, zalać świeżą wodą, dodać liść laurowy, zagotować. Gotować ok. 10 minut, następnie dodać namoczoną i odcedzoną kaszę, całość lekko posolić i ew. uzupełnić wodę; gotować razem ok. 20-25 minut (i kasza, i fasola powinna pozostać lekko jędrna). Dodać bulion (jeśli używacie) i wodę, posiekaną wędzonkę oraz obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki. Doprawić hojną szczyptą (lub tyle, ile uważacie) majeranku, gotować, aż ziemniaki będą miękkie. Jeśli to konieczne, dolać więcej wody podczas gotowania. Doprawić do smaku solą, pieprzem i octem (mój jabłkowy jest na tyle delikatny, że dokwaszałam kilka razy). Podgrzewać jeszcze przez co najmniej kilkanaście minut i jeszcze raz sprawdzić doprawienie; najlepiej jednak zupę odstawić na co najmniej 2h i dopiero przed podaniem delikatnie podgrzać. Gdyby zupa była za gęsta, znów delikatnie rozrzedzić. Podawać posypane natką.

M po zajrzeniu do garnka nie chciał uwierzyć, że zupa nie była zagęszczana mąką – i to prawda, że też miałam skojarzenia z żurkiem, nie tylko ze względu na kwaśno-mięsne smaki. Cała jednak „mączność” pochodzi ze strączkowych i kaszy, raczej w minimalnym stopniu z ziemniaków – bo miałam takie jak trzeba, tj. zwięzłe, i zachowały kształt nawet po podgrzaniu (przygotowałam zupę kilka godzin przed podaniem). Tak czy inaczej, talerz lub dwa spokojnie starczą za cały posiłek, a w chłodniejsze pory roku takie obiady bardzo lubię ;). Jeśli ktoś lubi kwaśne, można podać na stół dodatkowo ocet, użyty do zupy.

Ritschert