Nigdy jeszcze nie marynowałam sama śledzi. Rzadko też je jem, wybierając raczej warianty w oleju/sosie (choć limonkowe właśnie na bazie marynowanych mnie przyjemnie zaskoczyły). Przepis na inlagd sill zobaczyłam jeszcze w listopadzie u Madame Edith, potem mignął mi na blogu Ani Truskawkowej. Przyznaję, że to co mi się w nich najbardziej spodobało (poza błyskawicznym przygotowaniem), to robienie z wyprzedzeniem, w myśl z zasady, że im dłużej (w granicach rozsądku) poleżą, tym są lepsze. O tym, że lubię takie świąteczne przepisy, najlepiej świadczy spiżarnia (obecnie wypchana wypiekami dojrzewającymi).
Co do tego „im dłużej, tym lepiej” – Edyta pisała, że dla niej minimum to 6 tygodni, choć wg Ani należy po maksymalnie 4 tygodniach śledzie zjeść. Podobny przepis znalazłam u Signe Johansen (Scandilicious), która przyjmuje takie widełki czasowe: „jeść najwcześniej po 5 dniach, przechowywać do 2 miesięcy” – i ten wariant najbardziej mi pasuje, bo choć owszem, pierwszy słoik śledzi ruszyłam po 3 dniach, to ostatnie 2 łyżki, które zjadłam po 12 dniach, były jednak trochę lepsze. Nie zmienia to faktu, że jeśli – jak ja dziś wieczorem 😉 – najpóźniej jutro nastawicie śledzie, na Wigilię lub Święta będą jak najbardziej jadalne, a jeśli jakieś zachowają się do Sylwestra, będą jeszcze lepsze…
Mój przepis bazuje głównie na tym Aninym, choć od Madame Edith wzięłam goździk ;). Cukru u mnie trochę więcej, bo niechcący sypnęło się tyle do rondla – ale smakowo pasowało, więc zostawiłam bez zmian. Planuję także przy replayu nieortodoksyjnie dodać mały plaster buraka – by uzyskać bardziej różowy kolor.
Składniki (na ok. 1 litr):
- 500g matjasów/śledzi a la matjas
- 150ml octu 10%
- 150ml wody
- 125g cukru
- łyżeczka ziela angielskiego
- 1/2 łyżeczki pieprzu w ziarnach
- 2 liście laurowe
- 1 goździk
- 1 mała marchewka, pokrojona w plasterki
- 1 czerwona cebula, pokrojona w pióra
- opcjonalnie: 1 mały plaster buraka
Śledzie opłukać i (krótko) namoczyć (jeśli to robicie, ja jak moja Mama, z zasady nigdy nie w przypadku takich filetów, więc poprzestałam na opłukaniu), pokroić na 2-3cm plastry. Wszystkie pozostałe składniki umieścić w rondlu i zagotować, odstawić do dokładnego wystudzenia. W słoju np. litrowym umieścić ok. 2 łyżek śledzia, zalać marynatą, i czynność powtarzać aż do zużycia składników/zapełnienia słoja. Odstawić do lodówki na co najmniej 5 dni.
Uwaga: podając śledzie nie wzgardźcie marchewką z marynaty! W moim odczuciu może nie aż tak smaczna, jak śledź, ale z pewnością warta zjedzenia.