W tym roku naprawdę myślałam, że z Festiwalu Dyni (link do gospodyni: patrz banner) na blogu nici. Można powiedzieć, że jest to Festiwal last minute, bo zamieszczam wpis w ostatnim dniu ;). Nie miałam weny i/lub czasu do testowania nowych przepisów dyniowych, pozostając przy starych szlagierach typu dyniowe puree, zupa z czego popadnie, w tym z dyni, itd. Nie pomagał niestety brak światła dziennego w godzinach popołudniowych, czyt. wtedy, kiedy zazwyczaj coś gotuję poza weekendem.
A jednak coś się udało ;). Po pierwsze: odświeżona wersja zupy sprzed 3 lat. A właściwie sama zupa uproszczona, za to rozbudowane dodatki.
Składniki:
- ok. 750g dyni (najlepiej dość zwięzłej, typu Amazonka czy Hokkaido, ale tym razem miałam mieszankę i takiej, i wodnistej no name)
- 1 duża cebula
- 3 średnie, winne/kwaskowate jabłka
- 500ml ulubionego bulionu
- ok. 1/8 łyżeczki nasion kolendry
- sól (do smaku), pieprz (dość obficie)
- hojna szczypta świeżo startej gałki muszkatołowej
- szczypta słodkiej wędzonej papryki
- ok. 1cm kawałek imbiru, drobno posiekany
Do podania:
- 180g opakowanie tofu (naturalnego lub wędzonego)
- ok. łyżeczki oleju sezamowego
- ok. 1/2 łyżeczki łagodnej przyprawy korzennej, typu garam masala czy advieh
- kilka łyżek bulguru (najlepiej grubego), zalanych wodą ok. 3h wcześniej (lub kilka łyżek wcześniej ugotowanej innej, ulubionej kaszy)
Dynię pokrojoną na 3-4 kawałki, cebulę przekrojoną na 1/2 oraz wydrążone jabłka umieścić w piekarniku w 180 st. C. (termoobieg) i piec ok. 50 minut. Umieścić w garnku razem z bulionem i przyprawami, podlać szklanką wody, zagotować, gotować ok. 10-15 minut, dokładnie zmiksować. Gdyby zupa była za gęsta, ew. rozrzedzić wodą. Delikatnie podgrzać, sprawdzić doprawienie. Jeśli to możliwe – przygotować ją dzień wcześniej niż planowana konsumpcja, bo jak każda zupa zyskuje na wystudzeniu i podgrzaniu.
Bulgur zalać wodą co najmniej 3h przed podaniem – tak przygotowany nie wymaga gotowania (i m.in. dlatego go lubię ;). Co najmniej 1h przed podaniem pokroić tofu w grubą kostkę, wymieszać dokładnie z olejem sezamowym oraz wybraną przyprawą, odstawić w temp. pokojowej, tak samo jak wcześniej bulgur. Tak doprawione tofu obsmażyć krótko z wszystkich stron na niewielkiej ilości neutralnego oleju. Podgrzaną zupę podawać z ok. 2 łyżkami bulguru, osączonego z ew. niewchłoniętej wody, posypane tofu.
A po drugie… Hummus dyniowy na Everyday Flavours dał mi wiele do myślenia ;). W mojej wersji ma trochę inne proporcje, tj. jest więcej dyni a mniej tahiny (bo się skończyła), za to dodałam łyżkę oleju z pestek dyni. Trochę obawiałam się, że ten wyrazisty dodatek zdominuje całość, jednak niepotrzebne. Taka wersja hummusu mi wyjątkowo smakuje – bo zresztą mam wrażenie, że ciecierzyca bardzo dobrze uzupełnia się upieczoną dynią – z tych zwięzłych, bardziej mącznych (tu użyłam też Hokkaido) i przeważnie ciemnopomarańczowych, które wolę o wiele bardziej od jasnych a wodnistych.
Składniki:
- 1/2 szklanki ciecierzycy
- płaska łyżeczka sody
- 200g upieczonej dyni (ok. szklanki)
- 1/4 szklanki (4 łyżki) tahiny
- łyżka oleju z dyni
- sól do smaku
- ok. 2 łyżek soku z cytryny
- 1/4 łyżeczki słodkiej wędzonej papryki
- szczypta ostrej papryki
- 2 małe ząbki czosnku
Ciecierzycę zalać wodą na noc. Następnego dnia odcedzić, wymieszać z sodą, zalać wodą i gotować ok. 30-40 minut, aż zacznie się rozpadać. Odcedzić i przestudzić. Wymieszać z pozostałymi składnikami i zmiksować na gładko w malakserze (gdyby masa była za gęsta, można dodać trochę zimnej wody, u mnie jednak nie było to konieczne), sprawdzić doprawienie. Można podawać skropione olejem dyniowym i posypane uprażonymi pestkami (świeżymi lub suszonymi), ale w wersji podstawowej, jak na zdjęciu, jest także całkiem smaczne.
A to poniżej pestki odzyskane z ww. Hokkaido, doprawione solą i wędzoną papryką, pieczone „piętro niżej” niż warzywa na zupę z wpisu. Nie doczekały do roli jakiejkolwiek posypki ;).