Pikantna marchewka

Już kiedyś pisałam, że wiosna oznacza, że sięgam po Ottolenghiego. Tak było i rok, i dwa lata temu. Z jakiegoś powodu najczęściej mam zryw taki, że przygotowuję całą tematyczną kolację z Jerozolimy. Tym razem daniem głównym były klopsiki rybne w sosie pomidorowym, które nieco się rozpadły w trakcie smażenia i choć zostały uratowane przez M, a także były bardzo smaczne, do pokazywania – a tym bardziej fotografowania – już raczej się nie nadawały ;). Jako dodatek była pikantna marchewka, która okazała być bardziej wdzięcznym obiektem.

Pikantność ma się brać z pasty z ostrej papryki, autentycznej Pipelchumy lub harissy. Pod ręką miałam prezent zza Buga, tj. bardzo pikantną adżikę w postaci koncentratu i dałam jej mniej niż sugerowanych przez autora past (choć mam pewną tolerancję ostrych potraw): chyba najlepiej kierować się własnymi kubkami smakowymi. Z innych zmian – moja sałatka z 1/2 składników i z pominięciem rukoli, za to z dodatkiem kolendry; kuminu dałam nieco więcej.

Składniki:

  • 3 duże marchewki (ok. 350g)
  • ok. 1,5 łyżki oleju/oliwy
  • 1 mała cebula, drobno pokrojona (lub 1 szalotka jw. i ok. łyżeczki posiekanego pora)
  • 1,5-2 łyżeczki (lub wg uznania) adżiki/harrisy/podobnej pasty na bazie ostrej papryki
  • 1/2 łyżeczki kuminu, zmielonego w moździerzu
  • 1/4 łyżeczki kminku, jw.
  • szczypta cukru
  • 1,5 łyżki octu jabłkowego
  • hojna szczypta soli
  • świeża kolendra (ok. łyżki)

Marchewki obrać, umieścić w rondlu, zalać wodą, gotować ok. 20 minut pod przykryciem. Odcedzić, przestudzić, pokroić w plasterki. Gdy marchew się gotuje, zrumienić cebulę na łyżce oleju. Przełożyć cebulę do miski, wymieszać z resztą oleju i pozostałymi składnikami (poza kolendrą), na końcu dodać marchewkę. Odstawić na co najmniej 20 minut, by smaki się przegryzły, ponownie wymieszać. Udekorować kolendrą przed podanie.

Sałatki wbrew pozorom wychodzi konkretna porcja, ale resztki bardzo dobrze się przechowują i nadają do wzbogacania nie tylko bliskowschodnich potraw (np. są świetne do przełożenia kanapek z serem ;).