Z cyklu pytania retoryczne: czy coś słodkiego i drożdżowego z cynamonem może być złe? Bułeczki cynamonowe to jedno z moich pierwszych skojarzeń kulinarnych na hasło „Skandynawia” (obok dużej ilości czarnej kawy i słodkich śledzi); ponieważ pierwszym wypiekiem drożdżowym w moim życiu były cynamonki, mam do nich dodatkowy sentyment. Taka lekko ciepła bułka, zapijana kawą (niekoniecznie czarną, i niekoniecznie przelewową 😉 na drugie albo pierwsze śniadanie zdecydowanie poprawia jakość życia, niezależnie od pory roku. Na podwieczorek też się nada.
Skorzystałam z przepisu niezawodnej Signe Johansen, której wypieki ze Scandilicous Baking zawsze się udają (choć może gdyby ktoś się nie domyślił o co chodzi z brakującą wodą w przepisie na precle niczego sensownego by nie uzyskał ;). Autorka ma słabość do mąki orkiszowej i dodaje ją wszędzie, gdzie się da. Sama zazwyczaj mieszam orkisz ze zwykłą pszenicą, tu jednak zaufałam Signe i użyłam 100% orkiszu: jasnego i razowego. Tej ostatniej mąki nie ma co się bać, bułeczki nie wychodzą zbyt „gruboziarniste”. Namiętności do kardamonu nie podzielam, więc zamieniłam go na wanilię. Sól waniliową (dzięki swojej słabości do różnych nietypowych soli 😉 akurat posiadałam, ale łatwo ją można samemu zrobić mieszając sól z wanilią, lub dać zwykłą. Zaparzenie mleka na początku podobno odpowiada za miękkość bułeczek i potwierdzam: wychodzą rzeczywiście bardzo miękkie.
Składniki:
Ciasto: 225ml mleka, 75g masła, 300g jasnej mąki orkiszowej (typ 720), 125g mąki razowej orkiszowej (u mnie typ 2000), 70g drobnego cukru, łyżeczka mielonego kardamonu (lub wanilii – u mnie), ½ łyżeczki soli, 20g świeżych drożdży/10g suszonych, 1 średnie, roztrzepane jajo
Nadzienie: 75g miękkiego masła, 50g drobnego białego lub brązowego cukru, 2 łyżeczki cynamonu, ½ łyżeczki soli z wanilią (lub mieszanki soli i mielonej wanilii – wystarczy szczypta; ostatecznie można użyć kropli ekstraktu, ew. dać zwykłą sól)
Do posmarowania: mleko lub roztrzepane jajo, gruby cukier (np. demerara)
Zaparzyć mleko z masłem: doprowadzić prawie do wrzenia, przestudzić. W przypadku świeżych drożdży rozczynić je z łyżeczką cukru, odstawić na chwilę. Wymieszać suche składniki z drożdżami, jajem i przestudzonym mlekiem z masłem, wyrobić dokładnie ciasto (będzie lekko luźne/lepkie, ale nie powinno być lejące). Odstawić do wyrośnięcia (ok. 40-45 minut).
Utrzeć składniki nadzienia na pastę. Ciasto rozwałkować na prostokąt (ok. 35x25cm), posmarować dokładnie i cienko nadzieniem, zwinąć roladę. Pokroić w poprzek na 7 części (jedna powinna być mniejsza). Natłuścić masłem tortownicę 23cm (choć 20cm też się nada, bułeczki zrosną się tylko szybciej i pójdą bardziej w górę niż na boki), ułożyć na środku najmniejszy kawałek ciasta a pozostałe 6 sztuk dookoła. Odstawić do napuszenia (ok. 30-40 minut).
Przed pieczeniem posmarować jajem lub mlekiem i posypać cukrem. Piec z parą w 180 st. (termoobieg, w góra/dół 200 st. C), przez ok. 25-30 minut (lub do suchego patyczka). Moim zdaniem najlepiej smakują nie całkiem przestudzone ;).
Jak to drożdżowe, warto zjeść bułeczki możliwie szybko (powiedzmy w ciągu doby), ale zaskakująco wolno się zsychają i w szczelnym pojemniku wytrzymają ok. 3 dni. O ile wytrzymają…