Nieco twarde i z makiem, z krakowskiego rynku. Pękate, z sezamem – pierwszy posiłek w Stambule. Miękkie, z grubą solą – pożerane na stoku narciarskim. Innymi słowy, rzadko przejdę obojętnie obok precli*, ale… nigdy ich nie piekłam! Nadrobiłam rzecz niedawno, dzięki Signe Johansen, i na pewno do przepisu wrócę, skoro już wiem, jak powinien wyglądać ;).
Tu dygresja na temat pozytywnej strony mediów społecznych, tzn. ułatwienie kontaktu z osobami publicznymi czy firmami. Otóż gdy zabrałam się za przepis, przeczytałam odpowiednią stronę w Scandilicious Baking kilkakrotnie i na koniec byłam trochę zbita z tropu. Przepis nie zawierał żadnego płynu, poza niewielką ilością oleju i miodu. Wymieszałam składniki w misce, popatrzyłam na te suche okruchy, wzruszyłam ramionami i zaczęłam lać wodę, kierując się uwagą, że ciasto ma być dość zwarte.
Gdy precle już wyrastały, przypomniałam sobie, że sprawę można łatwo wyjaśnić, bo autorka prowadzi bloga, ale miałam problem z dodaniem komentarza – w przeciwieństwie do wysłania bezpośredniej wiadomości przez Twitter. Odpowiedź od Signe dostałam bardzo szybko: przeprosiny, że nawaliła korekta, bo tak, oczywiście brakuje wody ;). Zasugerowała dodanie więcej niż ja dolałam (i myślę, że przy takich proporcjach ciasto mogłoby się lepić).
Kolejny problem, jaki miałam to… formowanie precli. Teoretycznie wiedziałam, jaki powinny mieć kształt, ale w praktyce niezupełnie mi to wyszło, są to zatem precle nieortodoksyjne ;). Tak czy inaczej, w smaku są pyszne: miękkie, bliskie austriackim, a skórka po kąpieli w sodzie i pobycie w piekarniku jest brązowa, z charakterystycznymi pęknięciami.
Składniki(ok. 8-10 precli):
- 500g mąki pszennej chlebowej
- 15g świeżych drożdży
- łyżeczka cukru
- łyżeczka soli
- 250-275ml (ew. trochę więcej) wody
- łyżka oleju
- 30ml miodu (najlepiej dość płynnego)
- trzy łyżki sody (do gotowania)
- posypka: gruba sól, mak, sezam
Rozczynić drożdże z cukrem, odstawić, aż staną się płynne. Dodać pozostałe składniki, poza sodą i posypką, wyrobić ręcznie lub mikserem z hakiem zwięzłe, zwarte ciasto (wodę dostosować do konsystencji – nie może się lepić). Odłożyć do wyrastania na ok. 1 h lub do podwojenia objętości. Odgazować i odstawić na kolejne 30-45 minut (aż po delikatnym dotknięciu na cieście zostanie odcisk palca).
Nastawić piekarnik na 205 st. C. (termoobieg; góra/dół – 20 st. więcej). Podzielić ciasto na 8-10 części, z każdej uformować wałek i zwinąć (mniej lub bardziej zgrabnie 😉 precel.
Zagotować ok. 500ml wody z sodą. Gotować precle partiami, po 30 sekund na stronę; wyławiać za pomocą łyżki cedzakowej i wykładać na blaszkę (lekko natłuszczoną lub wyłożoną np. matą do pieczenia). Posypywać od razu solą i ew. ziarnami. Piec z parą 12-15 minut (powinny być wyraźnie zbrązowione, ale nie spalone).
Jeść najlepiej tego samego dnia: po tylko lekkim przestudzeniu lub jeszcze tylko lekko ciepłe, ew. najdalej następnego dnia (można je lekko spryskać wodą i podgrzać), ale dobrze się mrożą, więc potencjalny nadmiar można przechować w zamrażarce.
Warto dodać, że bardzo dobrze smakują i solo, nie tylko do piwa ;), ale i przełożone dodatkami, jako kanapki.
* Może należałoby to uogólnić do pieczywa jako takiego. Zdecydowanie dieta niskowęglowodanowa czy bezglutenowa odpada.