Wiele osób na hasło golonka zareaguje „ojej, ale to ciężkie!”, „ojej, ale to tłuste!”, „ojej, ale to taka duża porcja!” itd., itp. Szczerze mówiąc, nigdy tego nie rozumiałam, bo tłuszcz w przypadku golonki znajduje się głównie między skórą a mięsem i bardzo łatwo – jeśli się nie ma na niego ochoty – można się go pozbyć. Skóra też często budzi kontrowersje. Znam takich, którzy ją z mięsa ściągają na bok i zupełnie nie jedzą, i takich, którzy patrzą na to ze zgrozą („bo to to najlepsze”). Wiadomo, są różne frakcje – sama raczej nie należę do skórowych fanów.
Co do wielkości – najczęściej golonkę podaje się na zasadzie 1 sztuka na łebka, w całości. Ba, powiedziałabym, że zawsze tak się podaje. Gdy M chciał przyrządzić to mięso w domu, szukałam mu online przepisów na golonkę w piwie, po czym okazało się, że interesujący jest autorstwa… Nigelli 😉 (z Kitchen, co odkryłam dopiero po przeczytaniu instrukcji wykonania). Wchodząc do kuchni pod wieczór, nieco głodna od zapachów unoszących się przez kilka godzin w domu, trochę się zdziwiłam, widząc jak mąż rozbiera upieczone mięso na części pierwsze. Profanacja? Szczerze, mnie ta zdekonstruowana golonka bardzo pasuje. Nie ma problemów, że dla kogoś jest za dużo; skórę można podać osobno; mięso łatwo także rozmnożyć, jeśli jest obawa, że go nie starczy. A samo to mięso jest po prostu smaczne. Teściowi może podałabym tradycyjnie, w całości, ale w innych sytuacjach, gdy danie pojawi się ponownie, znów je zdejmę z kości. Wybór należy do Was ;).
Aha – kminek jest, moim zdaniem, mało wyczuwalny (nie mam najmniejszego problemu z tą przyprawą, ale czasem mam wrażenie, że jestem w mniejszości).
Składniki:
- 2 łyżeczki soli morskiej w płatkach (jak macie wędzoną, to tym lepiej) lub 1 łyżeczka soli kuchennej
- 1 łyżeczka kminku
- 2 ząbki czosnku
- 2-3 niewielkie golonki wieprzowe, z delikatnie ponakłuwaną/ponacinaną skórą
- 2 cebule
- 2 większe jabłka, obrane, wydrążone, pokrojone na ćwiartki
- 750g-1 kg (w zależności od możliwości i liczby gości) ziemniaków, obranych/oczyszczonych i pokrojonych w ćwiartki
- 500ml jasnego piwa
- opcjonalnie: ok. 200-250ml wrzątku
Wymieszać razem sól, kminek i mocno rozdrobniony czosnek. Natrzeć mieszanką dokładnie (zwłaszcza w miejscach naciętych) mięso. Cebulę obrać, pokroić w talarki, rozrzucić na dnie blaszki. Położyć na cebuli golonkę, piec 30 minut w 210 st. C. (termoobieg). Po tym czasie dorzucić do blaszki ziemniaki. Polać mięso ½ piwa. Z powrotem umieścić w piekarniku, skręcić temperaturę do 160 st. C. i piec dalsze 2 godziny; mniej więcej 30-40 minut przed końcem dorzucić jabłka*. Potem znów podkręcić temperaturę do 210 st., podlać mięso resztą piwa i piec kolejne 30 minut.
Wyjąć blaszkę na blat, mięso przełożyć na deskę (i ew. nakryć folią), ziemniaki i jabłka wyłowić do np. miski. Pozostałą cebulę i sos piwno-pieczeniowy zlać do rondelka (ew. można blaszkę postawić bezpośrednio na kuchence, jeśli się do tego nadaje – moja nie ;), ocenić gęstość/objętość oraz skosztować – jeśli płynu jest mało, rozrzedzić za pomocą wrzątku (sądzę, że będzie potrzeba maksymalnie szklanki, czyli ½ tego, co sugerowała autorka), zagotować i gotować, aż odparuje do pożądanej konsystencji. Gdy sos odparowuje, można zająć się zdjęciem mięsa z kości i podzieleniem na kawałki (jeśli wybieracie opcję nieortodoksyjną ;). Skórę można połamać/pokroić i podać osobno, obok ziemniaków, jabłek, sosu i opcjonalnie innych dodatków: kiszonek (ogórki, kapusta) lub czerwonej kapusty w dowolnej postaci.
* Wg oryginału, należało je dodać razem z ziemniakami, ale wówczas zamieniają się w mus jabłkowy…