Jak wiadomo, jutro 11 listopada: Święto Niepodległości i Św. Marcina. To ostatnie oznacza dwie rzeczy: gęś oraz rogale. W przypadku tej pierwszej, polecam przepis na pierś, w przypadku słodkości: rogale, które dziś jadłam na śniadanie, z… małą różnicą, o której poniżej.
Każdy Wam powie, że w prawdziwych rogalach marcińskich musi być biały mak. I zasadniczo się z tym zgadzam. Jeśli jednak nie zaopatrzycie się w niego wcześniej – a jak wiadomo, w Polsce czarny mak można kupić w prawie każdym sklepie spożywczym, biały zaś to towar luksusowy – i tylko to stoi na przeszkodzie w pieczeniu, użyjcie czarnego. Smak nie będzie taki sam – po dzisiejszej degustacji widzę różnicę, bo biały mak jest delikatniejszy i masa ma posmak bardziej orzechowy – ale powstały wypiek będzie i tak bardzo smaczny. Warto spróbować. Zwłaszcza w 10 minut po wyjęcia z piekarnika, w świąteczny poranek (bo pozbawione lukru rogale są słodkie w sam raz śniadaniowo).
A stosując wątpliwej jakości rym, jak się jeszcze sprężycie, to na jutro zdążycie ;). Cały przepis TU.
PS. A jutro kolejna świąteczna przypominajka z szybkim przepisem.